Katecheza 34

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,

katecheza, którą oddaje w Wasze ręce jest dłuższa niż zwykle. Jest to podyktowane tym, że podjęty tu temat trudno podzielić na części bez straty dla jego przedstawienia. Ostatnia z naszych katechez dotyczyła odpowiedzialnego rodzicielstwa. Przypomnę: jest to decyzja małżonków (i jej wykonanie) dotycząca kształtu ich życia rodzinnego, tj. na ile dzieci się decydują i kiedy miałyby one przyjść na świat. Wiadomo, że integralną częścią życia małżeńskiego jest współżycie seksualne, a nawet małżonkowie mają prawo do tego pożycia do tego stopnia, że druga strona nie może bez ważnej przyczyny tego pożycia odmówić. Jak jednak powinni się zachowywać małżonkowie, gdy akurat (w tym czasie lub już w ogóle) nie planują poczęcia dziecka? Częstą odpowiedzią jest: antykoncepcja. Tymczasem wiemy, że Kościół sprzeciwia się antykoncepcji. Dlatego nierzadko można usłyszeć, że Kościół nauczający o zakazie antykoncepcji oddalił się od życia, że jego wymogi, a zwłaszcza ten, są tak abstrakcyjne, że nie ma sobie co nimi głowy zawracać. Według licznych medialnych naświetleń małżonkowie muszą korzystać z antykoncepcji i muszą mieć do niej prawo, bo w przeciwnym razie to, co im zostaje to albo zrezygnować zupełnie ze współżycia, albo w przypadku tzw. „wpadki” zostaje aborcja. Dlatego media świeckie starają się przekonać, że należy wybrać antykoncepcję, jeśli się chce uniknąć aborcji; rezygnacja z antykoncepcji dzisiaj oznacza oderwanie od rzeczywistości. Czyżby więc Kościół nauczający o moralności małżeńskiej rzeczywiście był taki oderwany od rzeczywistości? Na czym polega problem antykoncepcji, a zwłaszcza na czym polega zło moralne antykoncepcji i co jest jej alternatywą?
Na czym polega antykoncepcja?
Antykoncepcja może wyrażać się albo w konkretnym działaniu, w konkretnym uczynku, albo w postawie. Istotą antykoncepcji jest zamknięcie się na nowe życie osób decydujących się na pożycie seksualne. Warto od razu zwrócić uwagę na sytuacje, które jedynie pozornie są działaniami antykoncepcyjnymi. Dotyczy to najczęściej sytuacji kobiety, której wydaje się nieraz, że znalazła się w sytuacji beznadziejnej z powodu zachowania męża albo z powodu choroby i potrzeby podjęcia terapii w ramach której musi ona przyjmować substancje, które wpływają na niemożność poczęcia i które, jak się dowiadywała, są tymi samymi, które znajdują się w tabletkach antykoncepcyjnych. Tak więc w jej sytuacji ona musi zdecydować się na antykoncepcję i mówienie jej, że jest inaczej, obraża jej poczucie odpowiedzialności. Dlatego należy zwrócić uwagę na cztery elementy intencji antykoncepcyjnej, które winny występować razem, a które pozwalają odróżnić, jakie działanie jest antykoncepcją a jakie nie. Oto one: decyzja zaangażowania w akt seksualny, przewidywanie, że ten akt może zapoczątkować nowe życie, użycie środków zapobiegających prokreacyjnym konsekwencjom aktu seksualnego i wreszcie, użycie tych środków właśnie po to, by zapobiec owym skutkom (Rhonheimer, 1989). Najczęstszymi sytuacjami, gdy kobieta chciałaby się „zabezpieczyć” są te, gdy jest ona zmuszana do pożycia przez męża, bo na przykład przyszedł pijany do domu i nie ma z nim żadnej dyskusji. Widać tu jednak wyraźnie, że w postawie żony nie ma decyzji na zaangażowanie w akt seksualny – w tej sytuacji jej „zabezpieczanie się” nie jest antykoncepcją, a z perspektywy religijnej nie jest grzechem. Druga sytuacja: kobieta pozostaje pod wpływem środków hormonalnych takich samych jak te, które stanowią składnik pigułki antykoncepcyjnej: czy może ona podjąć pożycie? Odpowiedź zależy od intencji, z jaką bierze ona te leki: czy po to by się leczyć (trzeci z elementów wymienionych wyżej) czy by po to, by się leczyć a przy okazji skorzystać ze skutków antykoncepcyjnych podjętej terapii (czwarty z elementów). Wszystko więc zależy tu od niej: na co ona się decyduje. Tak więc wiedza na temat choćby samej intencji antykoncepcyjnej pozwala już odróżnić, jakie działanie jest działaniem antykoncepcyjnym, a jakie nie. To rozróżnienie pozwala także zobaczyć, że małżonkowie nie są „skazani” na antykoncepcję. Ta świadomość pozwala także z większym zaufaniem podejść do moralnych wymagań stawianych małżonkom przez Chrystusa nauczającego w Kościele i poprzez Kościół; że Bóg nie wymaga od nas rzeczy, które są niemożliwe do wypełnienia.
Dlaczego antykoncepcja jest zła? Jest zła z trzech powodów: niszczy dobro ludzkiej płodności, eliminuje z życia małżonków cnotę czystości i powoduje niepożądane skutki zdrowotne (cielesne, psychiczne i duchowe). O ile pierwszy i trzeci powód wydają się być raczej zrozumiałe, o tyle drugi z nich bywa najmniej zrozumiały i dlatego na nim skoncentruje się ta katecheza.
Czystość małżeńska
Mówienie małżonkom o czystości wydaje się na pierwszy rzut oka nieporozumieniem. Jest tu jednak mowa nie o czystości właściwej ludziom żyjącym poza małżeństwem, lecz o cnocie czystości małżeńskiej. Bycie małżonkiem nie oznacza bowiem, że w sferze seksualnej można wszystko. Ich też obowiązują pewne reguły postępowania, a ściślej mówiąc to, by ich pożycie przyczyniało się do ich dobra jako osób, do dobra ich małżeństwa i ich rodziny. Podstawą każdego małżeństwa jest wspólne wzrastanie, budowanie, które opiera się na wzajemnym oddaniu, na komunii małżonków, którzy tworzą „jedno ciało”. By jednak to mogło nastąpić, a zwłaszcza by wytrwać w takiej postawie, trzeba nie tylko to wiedzieć, ale też posiadać wewnętrzną zdolność, dzięki której człowiek jest w stanie żyć zgodnie z tą wiedzą. Ta wewnętrzna umiejętność to cnota, a w przypadku małżonków – cnota czystości małżeńskiej. Jej owocem jest to, że człowiek panuje nad sobą w tym, co odnosi się do seksualności; że to on kieruje własną seksualnością, a nie ona nim. Niby niewielka różnica, ale wszyscy małżonkowie zdają sobie sprawę z tego, jaki ona ma wielki wpływ na ich życie, na kształt ich pożycia i całego zaangażowania małżeńskiego z tym pożyciem głęboko związanego. Wielu też ma doświadczenie, jak zmienia się obraz małżeństwa (a nawet samego pożycia), gdy tej umiejętności zabraknie. Ma ona więc ogromne znaczenie w życiu małżeńskim, znaczenie trudne do przecenienia. Jest ona także podstawą wzajemnego oddania małżonków, które stanowi o ich komunii. Nie można bowiem oddać siebie drugiej osobie, jeśli człowiek siebie nie posiada, nie panuje nad sobą, ponieważ miotają nim różne instynkty, nad którymi on nie jest w stanie zapanować. Ten brak panowania nad sobą, nie tylko z resztą w sferze seksualnej, uniemożliwia lub poważnie utrudnia także codzienne wzajemne obdarowanie czy rezygnację z przysługujących komuś praw w imię dobra wspólnego. Dlatego brak ten sprzyja klimatowi, który rozkłada najpierw samo małżeństwo a potem także życie rodzinne. Dobrze więc mieć taką umiejętność. Problem w tym, że nie można jej kupić, ani sobie wstrzyknąć, ani jej nabyć poprzez samo poznanie teorii. Cnotę zdobywa się poprzez ponawianie dobrych wyborów, gdzie ma miejsce odpowiedź na wartość, która jest ważna i którą chcemy zachować lub rozwinąć. Mając świadomość roli cnoty czystości małżeńskiej w życiu małżonków zaczynamy dostrzegać Bożą pedagogię. Bóg stawia nas przed różnymi wyborami. Każdy taki wybór jest okazją do duchowego wzrastania, ale też niestety może skutkować duchową degradacją, gdy człowiek nie wybiera dobra. Jak to działa w małżeństwie?
Okresowa wstrzemięźliwość
Jeśli małżonkowie realizują zasady odpowiedzialnego rodzicielstwa, to przychodzi taki moment, gdy nie planują już powiększania rodziny. Chcą ze sobą współżyć, do czego mają prawo, ale nie planują kolejnego dziecka. Antykoncepcja nie jest wtedy jedynym rozwiązaniem. Małżonkowie mogą podjąć pożycie bez działań „mających na celu zapobieganie prokreacyjnym konsekwencjom ich pożycia”; mogą to uczynić podejmując pożycie zgodnie z wymogami okresowej wstrzemięźliwości. Wiadomo im bowiem, że w pewnych okresach w kobiecie nie może począć się nowe życie. Wymaga to jednak wysiłku, by dostosować swe pożycie do owych okresów i tu właśnie potrzebne jest panowanie nad sobą w sferze seksualnej, potrzebna jest cnota czystości małżeńskiej. Jej nabywanie i rozwój odbywa się poprzez owe decyzje dotyczące momentu pożycia: jeśli małżonkowie decydują się na powiększenie rodziny, podejmują pożycie w dniach płodnych, jeśli nie chcą powiększać rodziny, w dniach płodnych powstrzymują się od pożycia. Trzeba jednak posiadać umiejętność powstrzymania się od pożycia. Każdy taki raz jest wyborem małżonków, ich decyzją, która pomaga zdobywać owo panowanie nad sobą, przez którą jednocześnie dokonuje się osobowa integracja sfery seksualnej i poddanie jej rozumowi, pragnącemu realizować dobro. Decyzja o wstrzymaniu się od pożycia jest wspólną decyzją małżonków i jest decyzją o charakterze seksualnym czyli wyrazem ich miłości małżeńskiej (oni są w tej decyzji „jednym ciałem”). Antykoncepcja natomiast prowadzi do dezintegracji ludzkiej seksualności i miłości małżeńskiej. „W odróżnieniu od okresowej wstrzemięźliwości, nie wymaga ona wspólnej zgody małżonków i często bywa stosowana wbrew woli jednego z nich. W takich wypadkach zdarza się, iż przestaje być potrzebna wspólna decyzja małżonków, a czasem zupełnie ustaje dialog między nimi w tym, co dotyczy ich pożycia. W jedności małżeńskiej, w byciu ‘jednym ciałem’, pojawia się poważna rysa.” (Kraj, 2012) Antykoncepcja bowiem znosi możliwe prokreacyjne konsekwencje współżycia seksualnego, ale skutek ten nie jest już jednak efektem ludzkiego osobowego aktu, aktu w którym mamy do czynienia z dominacją rozumu i woli, co stanowi o ludzkim charakterze tego aktu. Małżonkowie decydujący się na antykoncepcję nie muszą niczego modyfikować w swoim zachowaniu seksualnym, by poddać je kontroli prawego rozumu, ponieważ zamiast nich ma to zrobić wybrana przez nich metoda ubezpładniania ich małżeńskiego aktu. „Dlatego nie oni są sprawcami skutku; jest nim obrana przez nich metoda. Metoda ta nie jest ludzkim aktem seksualnym, tylko innym rodzajem działania, które pozostaje w pewnej relacji do aktu seksualnego. Antykoncepcja nie stwarza problemu przez to, że jest sztuczna (nienaturalna), ale przez to, że ‘czyni zbędnym specyficzne zachowanie seksualne kierowane przez odpowiedzialność prokreacyjną.’ (Rhonheimer, 1989) Wybór antykoncepcyjny usuwa więc wymiar ludzki i osobowy z pożycia małżeńskiego, depersonalizuje ludzką seksualność. Nie jest on wyrazem miłości małżeńskiej. (…) Wybór antykoncepcyjny jest działaniem przeciw rozumnemu panowaniu nad sobą w tym, co dotyczy własnej seksualności, czyli jest działaniem eliminującym cnotę czystości z życia małżonków z wszystkimi tego konsekwencjami. Jest także bezpośrednim działaniem przeciw dobru, jakim jest płodność. Pojawienie się nowego człowieka, nowego ludzkiego życia, jest tu traktowane jako zło, przeciwko któremu należy podjąć stosowne kroki.” (Kraj, 2012).
Niektórzy ludzie pozostając pod przemożnym wpływem mediów sądzą, że człowiek zachowuje się jako istota seksualna tylko wtedy, gdy angażuje się w pożycie, gdy je podejmuje, a jak się od niego powstrzymuje, to już nie jest to akt seksualny. Przypomina to trochę sytuację, w której mówiłoby się, że człowiek jedzie samochodem tylko wtedy, gdy dodaje gazu; jak hamuje, to już nie jedzie. Tymczasem jedzie także wtedy, gdy trzeba zahamować, co więcej, bezpieczna jazda wymaga, by nie tylko dodawać gazu, ale też w odpowiednim czasie zahamować.
Problem kalendarzyka
Katecheza ta wymaga 4 dopowiedzeń. Pierwsze dotyczy ustalania dni niepłodnych, potrzebnych do okresowej wstrzemięźliwości. Można czasem spotkać osoby (raczej starszej daty), które próbują przekonywać, że metoda kalendarzykowa ustalania dni płodnych w większości przypadków się nie sprawdza, więc nie można się obyć bez stosowania antykoncepcji. Dziś jednak medycyna dysponuje o wiele bardziej doskonałymi metodami, wystarczy wspomnieć metodę Bilingsów lub Rötzera. Istnieją także ośrodki doradztwa w tej materii, część z nich prowadzi sam Kościół w postaci poradnictwa rodzinnego (chociaż, oczywiście, nie ograniczają się one tylko do tej kwestii). Owo odwoływanie się do metody kalendarzykowej przypomina nieco utyskiwania pani, która deklaruje, że nie ufa współczesnym samochodom i boi się nimi jeździć bo się zepsują w czasie podróży, ponieważ pamięta, że Syrenka (auto z czasów PRL) jej męża ciągle się psuła w drodze.
Metody naturalne a antykoncepcja
Drugie dopowiedzenie dotyczy różnicy pomiędzy antykoncepcją a naturalnym planowaniem rodziny (NFP), które często bywa nazywane katolicką antykoncepcją. Nie ma katolickiej antykoncepcji, ponieważ decyzja małżonków, by nie powiększać rodziny nie musi być tożsama z antykoncepcją. Antykoncepcja to decyzja, by ubezpłodnić akt zjednoczenia małżeńskiego. Owszem, może istnieć także (wspomniana wyżej) postawa antykoncepcyjna, która oznacza zamknięcie się na nowe życie i w ramach tego zamknięcia można jako metody użyć „metod naturalnych.” Działanie takie jest jednak niemoralne nie ze względu na te metody, lecz na decyzję małżonków, która jest sprzeczna z ich małżeńskim powołaniem. To, co odróżnia NFP od antykoncepcji to fakt, iż „w przypadku ‘metod naturalnych’, metoda jako taka nie jest najważniejsza. Ona bowiem pomaga jedynie okresowej wstrzemięźliwości, by osiągnąć cel jej właściwy. Wszystko dokonuje się poprzez świadomą i odpowiedzialną decyzję małżonków i jej realizację. W przypadku ‘metod sztucznych’ czyli antykoncepcji, metoda stanowi o wszystkim – ona jest tym, co reguluje poczęcie w wyniku ubezpłodnienia aktu seksualnego. Dlatego w przypadku antykoncepcji nie jest potrzebna żadna modyfikacja ludzkich zachowań seksualnych, ani żaden wysiłek zmierzający do osobowej integracji własnej seksualności. Oczywiście, coś w działaniu antykoncepcyjnym jest modyfikowane: jest pewna dyscyplina np. w braniu pigułek antykoncepcyjnych zgodnie z zaleceniem lekarza. Jednakże sama seksualność i związane z nią pożądanie nie wymaga już poddania ich wymogom prawego rozumu zgodnym z logiką odpowiedzialnego rodzicielstwa.
Antykoncepcja i aborcja
Trzecie dopowiedzenie dotyczy kwestii aborcji i antykoncepcji. Bardzo często ich wzajemną relację przedstawia się jako alternatywę: należy odwołać się do antykoncepcji, bo w przeciwnym razie będzie trzeba decydować się na aborcję. Otóż, aborcja nie jest alternatywą dla antykoncepcji, lecz jej naturalnym przedłużeniem. Antykoncepcja to przejaw postawy antylife, przeciwnej życiu. Jeśli małżonkowie nie godzą się na pojawienie się nowego życia, a ono mimo ich działań się pojawiło (wszak nie ma 100% skutecznych metod antykoncepcyjnych), to oznacza to, że użyli zbyt słabego środka. Po to, żeby zrealizować swoje zamierzenie, będą więc musieli użyć środka bardziej radykalnego, czyli właśnie aborcji. To, co skłania ludzi do aborcji, to strach przed nowym życiem; że jego pojawienie się pokrzyżuje ich życiowe plany – jest to ta sama postawa, to samo wewnętrzne nastawienie, które jest charakterystyczne dla antykoncepcji. Potwierdza to także doświadczenie krajów, gdzie istnieje powszechna dostępność i refundacja środków antykoncepcyjnych a jednocześnie aborcja jest dozwolona w każdej niemalże sytuacji. Tych aborcji jest tam bardzo dużo, pomimo dostępności środków antykoncepcyjnych.
Cnota czystości małżeńskiej a wychowanie człowieka
W końcu dopowiedzenie ostatnie, co nie oznacza, że najmniej ważne. Cnota czystości małżeńskiej to warunek udanego życia małżeńskiego. Ona nie musi być w pełni ukształtowana w momencie, gdy narzeczeni zawierają małżeństwo. Małżeństwo bowiem jest drogą, na której następuje wzrastanie, doskonalenie się człowieka. Także w tym, co dotyczy realizacji seksualnego wymiaru jego człowieczeństwa. Zdarzają się tu błędy i upadki. Jest jednak możliwość dźwigania się z nich i podążania dalej we właściwym kierunku. Trzeba jednak pamiętać, że życie człowieka jest jedną ciągłością, a to oznacza, że skutki pewnych wyborów i pewnych działań w jakiś sposób pozostają. Dotyczy to także sfery seksualnej. Może się zdarzyć, że młody człowiek przez lekkomyślność lub/i przez pewne sugestie, może sobie w swoim życiu narobić takiego bałaganu, że już nie tylko wypracowanie przez niego cnoty czystości staje pod znakiem zapytania, ale nawet samo zrozumienie jej potrzeby i roli w życiu małżeńskim jest dla niego trudne do pojęcia. By być zdolnym do bycia dobrym mężem i ojcem oraz dobrą żoną i matką, trzeba pewnego wysiłku i trzeba unikania tego, co w człowieku niszczy zdolność do podjęcia ról i zadań wynikających z zawarcia małżeństwa i założenia rodziny. Jeśli taki młody człowiek w sobie „rozhula” zmysły, rozbudzi pożądanie, zaangażuje się w przedmałżeńskie „przygody” i związki o charakterze seksualnym, to skąd nagle ma się w jego życiu pojawić umiarkowanie, opanowanie, zdolność do wymagania od siebie w sferze seksualnej? Dlatego rodzice winni mieć na uwadze nie tylko teraźniejszość swych pociech a o przyszłości myśleć jedynie w kategoriach dobrego zarobku, awansu czy urządzenia się w życiu, lecz także, a może przede wszystkim, by ich synowie i córki widzący siebie jako mężowie i żony, ojcowie i matki, mogli nie tylko się tego podjąć, ale też to we własnym życiu zrealizować. Ta czujność rodziców i przekazywanie dzieciom dobrych wzorów każe też obudzić czujność na treści, które dziś przekazuje dzieciom szkoła: czy nie pokazuje wzorców sprzecznych z prawym rozumem; czy nie wykoślawia pojęć młodych ludzi dotyczących miłości mężczyzny i kobiety. Szkoła i ten, kto nią nadzoruje jest sługą społeczeństwa i temu społeczeństwu ma służyć, a nie realizować ideologii obcych danemu społeczeństwu, a przede wszystkim obcych dobru człowieka. Dzieci to także obywatele. Nie są one własnością państwa ani ministra oświaty. Dlatego jako Rycerze jesteśmy zobowiązani do czujności, o której mówią czytania z Pierwszej Niedzieli Adwentu (okresu, który właśnie zaczynamy). Musimy czuwać, to znaczy wiedzieć, co chcemy odnośnie przyszłego pokolenia, jakie wartości winny być im przekazywane oraz umiejętnie, aczkolwiek stanowczo reagować, gdy zaczyna się dziać źle.


Kraj T., Różnica pomiędzy naturalnym planowaniem rodziny a antykoncepcją. Aspekt moralny, w: Bioetyka pokolenia Karola Wojtyły – Jana Pawła II, A. Muszala, T. Kraj, P. Zielonka – Rduch (red.), Kraków 2013, s. 107-117.
Rhonheimer M., Contraception, Sexual Behavior, and Natural Law. Philosophical Foundation of the Norm of Humanae vitae, w: AA.VV., „Humanae vitae”: 20 anni dopo. Atti del Congresso Internazionale di Teologia Morale, Roma (9-12 novembre 1988), Milano 1989, s. 100-101. (Tłumaczenie własne).