Katecheza 36

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,

Ostatnia katecheza omawia zagadnienie niepłodności i innych form realizacji powołania macierzyńskiego i ojcowskiego przez chrześcijańskich małżonków, których Bóg nie obdarzył własnym potomstwem. Jednakże bywa i tak, że małżonkowie nie godzą się z takim stanem rzeczy i podejmują działanie, by jednak mieć własne dzieci. Nie ma nic złego w takich usiłowaniach, o ile nie dokonują się one kosztem potomstwa i dobra małżonków. Specjalnie nie mówię tutaj o naruszaniu zasad, ponieważ w obliczu cierpienia małżonków pragnących potomstwa powoływanie się na zasady może brzmieć cokolwiek bezdusznie. Zasady moralne nie są jednak „sztuką dla sztuki” czy też próbą ocalenia jakiegoś abstrakcyjnego porządku moralnego, lecz stoją na straży dobra pewnych osób. Jego naruszenie wiąże się nie tylko z wyrządzeniem krzywdy komuś innemu, ale także z duchową porażką tego, kto się takiej krzywdy dopuszcza. Dla lepszego zobrazowania o co tu chodzi wyobraźmy sobie taką sytuację: każdy człowiek musi zarabiać pieniądze, ponieważ musi z czegoś żyć. Może się jednak okazać, że chwilowo nie ma pracy, którą by się chciało wykonywać albo w ogóle nie ma żadnej pracy. To jednak nie oznacza, że można zdobywać środki do życia poprzez działalność przestępczą: kradzież, oszustwo, rozbój. Skoro bowiem nie mam czegoś, do czego mam prawo i co ma wokół mnie tylu ludzi, to ja też mogę to sobie sprawić i żadne reguły mnie nie obchodzą i nie obowiązują. Czy jednak mam prawo zaspokajać moje skądinąd słuszne potrzeby krzywdząc innych ludzi?
Czy rodzice mają prawo do dziecka? Czy coś takiego jak prawo do dziecka
w ogóle istnieje? Czy w swoich staraniach o dziecko mogą oni nie liczyć się z żadnym dobrem, które wchodziłoby tu
w rachubę? Owszem, jeśli mają oni problem z przekazem życia, mogą się leczyć. Istnieją od dawna różne sposoby leczenia niepłodności. Dziś taką szczególną formą leczenia niepłodności jest NAPROTECHNOLOGIA. Nazwa pochodzi od angielskich słów Natural Procreative Technology, co znaczy technologia naturalnej prokreacji. Polega ona na obserwacji procesów fizjologicznych i ich normalizacji (leczeniu) w celu wyeliminowania problemów związanych z poczęciem. Nie jest to metoda skuteczna we wszystkich przypadkach niepłodności. Jej skuteczność jest jednak kilkukrotnie wyższa niż w przypadku tzw. technik wspomaganego poczęcia, do których należy sztandarowe zapłodnienie in vitro. Właśnie owe techniki medycznego wspomagania kryjące się za tą niewinną nazwą są związane z naruszaniem dobra zarówno małżonków jak
i dziecka, usprawiedliwiane pragnieniem posiadania potomstwa.
Które to techniki kryją się za ową nazwą? Jest ich wiele ze względu na to, że niektóre podstawowe procedury mają swoje odmiany (modyfikacje). Wymienię jednak najbardziej typowe (podstawowe). Są to: sztuczna inseminacja nasieniem męża, sztuczna inseminacja nasieniem dawcy, zapłodnienie in vitro i transfer gamet do jajowodu. Z racji na fakt, iż najwięcej mówi się dziś o zapłodnieniu in vitro, jemu poświęcimy najwięcej uwagi.
Zapłodnienie in vitro to połączenie ludzkich gamet w laboratorium (inaczej: pozaustrojowo), a więc nie w ciele matki
i wprowadzenie zarodka do ciała matki (jego implantacja do macicy). Powstaje pytanie, dlaczego czegoś takiego nie wolno robić w przypadku człowieka? Powodów jest wiele. Jedne z nich są związane
z zawodnością procedury i negatywnymi skutkami medycznymi dla matki i dziecka, inne z atmosferą wokół tej procedury, która wyraża się całkowitą deprecjacją wartości ludzkich embrionów, inne jeszcze z rozkładem pożycia małżeńskiego, które jest wynikiem stosowania tych technik. Jest dużo kontrowersji na ten temat
w przestrzeni publicznej. W przypadku bowiem zapłodnienia in vitro w grę wchodzą liczne interesy różnych lobby, przede wszystkim interesy finansowe. Trzeba też pamiętać, że żyjemy w świecie, w którym trudno się spodziewać prawdy od ludzi (od mediów), którzy za nic mają wartości chrześcijańskie, takie jak miłość Boga
i bliźniego, dobro małżeństwa, nietykalność osobista niewinnego dziecka, ludzka godność embrionu i dla których liczy się przede wszystkim doraźna korzyść, którą można osiągnąć w kontekście cudzego nieszczęścia.
Co więc takiego dzieje się w przypadku zapłodnienia in vitro? Procedura ta rozpoczyna się często od tzw. superowulacji (zwanej też hiperowulacją). W ramach cyklu miesięcznego organizm kobiety wytwarza jedną komórkę jajową. Ponieważ metoda załodnienia in vitro jest zawodna (ma niską sprawność) z reguły powtarza się ją kilka razy. Powstaje pytanie skąd wziąć na raz kilka komórek jajowych, by można było mieć kilka embrionów do powtarzania pewnych procedur? Można je mieć na skutek superowulacji, która polega na hormonalnym oddziaływaniu na organizm kobiety tak, by wytworzył on ową zwiększoną ilość komórek jajowych w jednym cyklu (zwykle 5 – 7). Komórki te pobiera się następnie
z organizmu matki w sposób mniej lub bardziej inwazyjny. Sama jednak procedura superowulacji nie jest całkowicie obojętna ani dla matki ani dla przyszłego dziecka. Skutkiem oddziaływania hormonalnego na organizm kobiety jest niebezpieczny wzrost ilości płynów w jamie brzusznej i klatce piersiowej, problemy
z krzepliwością krwi, problemy z sercem, nawet zawały serca, możliwość wystąpienia raka jajnika, wreszcie możliwość wystąpienia ciąży mnogiej, niebezpiecznej zarówno dla dzieci jak i dla matki.
W wyniku oddziaływania hormonalnego zmienia się także niekorzystnie środowisko w macicy, która ma przyjąć nowe życie. Pytanie, skąd ciąża mnoga u kobiety przechodzącej superowulację? Otóż zdarza się, że występuje tzw. nieznana przyczyna niepłodności (nie wiadomo dlaczego kobieta jest niepłodna). Zgłasza się więc ona do tzw. kliniki leczenia niepłodności czyli do ośrodka, w którym stosuje się zapłodnienie in vitro. Jednocześnie w czasie trwania superowulacji kobieta ta współżyje ze swoim mężem przekonana o swojej niepłodności. Tymczasem interwencja hormonalna przełamuje ową nieznaną przyczynę niepłodności i w wyniku pożycia kobieta zachodzi w ciążę mając w sobie na przykład 6 komórek jajowych. Dlatego mamy tu do czynienia z ciążą mnogą, która w przypadku człowieka jest dysfunkcją, zjawiskiem niepożądanym.
Czasem reakcją na ten stan jest propozycja selektywnej aborcji, polegającej na usunięciu kilku płodów i pozostawieniu jedynie jednego lub dwóch, które najlepiej rokują pod względem zdrowotnym.
Z względu na skutki superowulacji część ośrodków jej nie stosuje. Wtedy wszystko rozpoczyna się od zapłodnienia, czyli od połączenia w szkle laboratoryjnym gamety żeńskiej z gametami męskimi, które otrzymuje się na drodze masturbacji. W wyniku zapłodnienia powstają najpierw ludzkie zygoty, czyli ludzie
w najwcześniejszej fazie ich życia. Zygota ludzka jest bowiem człowiekiem. Każdy
z nas tak swoje życie rozpoczynał. Nie ma nikogo, kto by swoje życie rozpoczynał inaczej (jedynym wyjątkiem może być tzw. bliźniak jednojajowy). Zygota ta, która w szybkim czasie staje się embrionem, jest następnie wprowadzana do organizmu matki. Zanim to jednak nastąpi embriony są poddawane badaniu i te, które są wyraźnie nienormalne nie są implantowane do łona matki. Czasem embriony są poddawane badaniu genetycznemu ze względu na życzenia rodziców (zdrowie, płeć, kolor włosów, oczu, inne cechy) lub wytyczne obowiązujące w danym laboratorium. Te, które nie spełniają ustalonych kryteriów, nie są implantowane. Jeśli implantacja się uda, bywa że zostają embriony, które już rodzicom nie są potrzebne. Noszą one miano embrionów nadliczbowych. Zwykle się je zamraża w ciekłym azocie i tak przechowuje, nieraz się je używa do doświadczeń medycznych, (choć raczej należałoby powiedzieć pseudomedycznych), oddaje innym parom oczekującym potomstwa, wykorzystuje jako źródło materiału biologicznego, na przykład embrionalnych komórek macierzystych w wyniku czego tracą one swe życie, bywają wymieniane lub sprzedawane. Należy pamiętać, że każdy z tych embrionów jest osobną istotą ludzką, osobą ludzką.
Po okresie tzw. inkubacji (40 – 48 godzin) embriony są więc implantowane do macicy kobiety albo tzw. matki zastępczej. Czasem jest implantowany tylko jeden embrion, czasem dwa lub trzy, czasem nawet pięć do sześciu, ponieważ
w danym ośrodku dominuje przekonanie, że im więcej ludzkich zarodków, tym większe prawdopodobieństwo, że przyjmie się przynajmniej jeden. Jeśli przyjmie się więcej, to w celu uniknięcia ciąży mnogiej proponuje się matce (tak, jak była o tym mowa wyżej) selektywną aborcję. Jeśli nie przyjmie się żaden, interwencję się powtarza. Czy ten, czy tamten zarodek, nie stanowi to dla personelu zajmującego się tą procedurą specjalnej różnicy. Czy ten czy tamten człowiek, co za różnica? Tyle ich mamy do dyspozycji. A są one, każdy z nich, odrębnym ludzkim jestestwem, odrębną osobą ludzką. Już sam ten opis wystarczy, by u człowieka wychowanego w pewnej kulturze humanistycznej wzbudzić poważne wątpliwości moralne co do zapłodnienia in vitro. Takich zastrzeżeń jest jednak więcej, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, że dobra ludzkiego życia, zdrowia i integralności fizycznej nie są jedynymi, jakie tu wchodzą w grę. Te rozważania będziemy kontynuować w ramach kolejnej katechezy.