Katecheza 38
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce
Drodzy Bracia Rycerze,
W ostatniej katechezie zostało powiedziane, że zło związane z zapłodnieniem in vitro to nie jest wymysł katolików. Mamy bowiem do czynienia z obiektywnym złem, którego mogą nie dostrzegać jedynie tacy ludzie, którzy nie przejmują się złem wyrządzanym drugiemu człowiekowi. Często czynią to ludzie, dla których działanie takie jest korzystne, zwłaszcza finansowo.
O tym, że zapłodnienie in vitro to doskonały interes, nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce internetowej „ceny IVF” i widzimy, jakich sum żąda się od ludzi pragnących potomstwa „z probówki”. Ktoś może powiedzieć, że lekarze muszą dobrze zarabiać. Owszem, jeśli ratują ludzkie życie, jeśli ich działania związane są z podejmowaniem trudnych decyzji, z wyborem właściwej formy terapii w konkretnym trudnym przypadku klinicznym, który wymaga od nich zarówno wielkiej wiedzy jak i sprawności wynikającej z długiej praktyki, to jest rzeczą oczywistą, że powinni być odpowiednio wynagradzani. Co jednak takiego czyni się w ramach IVF, że miałoby to tyle kosztować? Jedyne, co usprawiedliwia owe ceny, to rozbudzone pragnienie posiadania potomstwa i nadzieja, że wreszcie ktoś skutecznie w tym pomoże. Owych wygórowanych cen raczej nie usprawiedliwia „specjalistyczny” sprzęt medyczny potrzebny do IVF, ponieważ żaden specjalistyczny sprzęt do IVF nie jest potrzebny (chyba że mikroskop lub podobne do niego urządzenie albo pojemnik z ciekłym azotem nazwiemy specjalistycznym sprzętem medycznym). Tak więc nakłady własne do założenia tzw. kliniki leczenia niepłodności (która to nazwa, jak wiemy, jest jednym wielkim przekłamaniem, ponieważ IVF nie leczy niepłodności lecz ją omija) są
w relacji do innych specjalistycznych instytucji medycznych minimalne a koszt usługi nieproporcjonalny. Ponadto, jeśli traktować ofertę takiej „kliniki” w perspektywie handlowej (prawa handlowego), to czy „klinika” taka zwraca pieniądze, jeśli zabieg się nie uda; jeśli potencjalni rodzice nimi jednak nie zostaną? Dlatego zapłodnienie in vitro to jest „złoty interes”, do którego dorabia się całą ideologię, która ma wytłumaczyć pragnącym potomstwa rodzicom, że mogą, że powinni, że społeczeństwo tego właśnie od nich oczekuje, że mają prawo do posiadania potomstwa i wiele tym podobnych stwierdzeń, które mają „naganiać” klientelę owym „klinikom”. Jeśli to nie wystarcza, należy w podobny sposób wpłynąć na rządzących, by pomogli, tzn. by część pieniędzy podatników przeznaczyli na dopłatę dla tych, których nie stać na wyprodukowanie sobie potomstwa; by jeszcze więcej ludzi mogło nabijać kabzę ludziom związanym z „klinikami leczenia niepłodności”.
Jest więc problem zapłodnienia
in vitro problemem wieloaspektowym,
w którym - jakby w zwierciadle - odbijają się różne ludzkie dążenia, najczęściej niestety dążenia moralnie naganne. Pytanie, które nam zostało brzmi: co na to Kościół; co na to prawo Boże? Kościół
w swoim nauczaniu od początku podkreślał, że zapłodnienie in vitro jest moralnie złe i niedopuszczalne. Pragnę tu jednak podkreślić pewne niezmiernie ważne spostrzeżenie: Kościół w swoim nauczaniu zabrania korzystania z techniki zapłodnienia in vitro, ponieważ jest to zło (co mogliśmy stwierdzić, czytając poprzednie katechezy), natomiast zapłodnienie in vitro nie jest złe dlatego, że Kościół tak mówi. Jest to bardzo ważne, by zrozumieć, że jakieś postępowanie nie staje się złe, bo Kościół tak mówi i wtedy wszyscy, dla których Kościół nie jest autorytetem mogą powiedzieć: co mnie obchodzi Kościół, ja jestem osobą niewierzącą. Rzecz sama w sobie jest zła i dlatego Kościół jej zabrania. Ona nie stałaby się dobra i dozwolona, gdyby na przykład Kościół nic na jej temat nie mówił. To nie orzeczenie Kościoła czyni ją złą. Jest ona zła, bo niszczy pewne ludzkie dobra, bez których człowiek nie może się rozwijać
a czasem wręcz nie może żyć. Jest ona zła, bo krzywdzi niewinnego człowieka
a nikomu nie wolno tego czynić, wszystko jedno czy osoba taka jest wierząca czy niewierząca.
Oczywiście, poza racjami o charakterze naturalnym, tzn. takimi, które są możliwe do stwierdzenia przez każdego człowieka posiadającego normalne używanie rozumu (co było do tej pory przedmiotem katechez dotyczących zapłodnienia
in vitro) istnieją dodatkowe argumenty wynikające z przyjętej wiary. Mamy tu do czynienia z dwoma najważniejszymi argumentami. Pierwszy to odwołanie się do
V przykazania Dekalogu „Nie zabijaj!” Przykazanie to dotyczy zarówno działań mających na celu pozbawienie życia osoby niewinnej, jak i wszelkich działań, które naruszają integralność fizyczną czy zdrowie człowieka. Moje doświadczenie katechetyczne zostało ubogacone przez mądrość dzieci, które kiedyś przygotowywałem do I Komunii św. Przy V przykazaniu dzieci powiedziały, że życie można zabrać w całości, albo „po kawałku”. To ostatnie ma miejsce, gdy jeden człowiek rani drugiego albo gdy go pozbawia dóbr potrzebnych do jego rozwoju. Tak więc
V przykazanie Dekalogu wyklucza wszelkie działania, które mogą prowadzić do zabicia lub jakiegokolwiek okaleczenia człowieka. W naszym wypadku wyklucza więc zapłodnienie in vitro.
Drugi argument dotyczy działania Bożego związanego z poczęciem nowego człowieka. Za każdym razem, kiedy powstaje nowy człowiek, Bóg stwarza jego duszę nieśmiertelną. Z racji na godność człowieka i swe stwórcze działanie Bóg ustanowił dla nich odpowiedni kontekst. Jest nim akt miłości małżeńskiej. Dlatego każda zmiana tego kontekstu jest ciężkim występkiem moralnym, ciężkim grzechem. Zmiana owego kontekstu nie jest związana jedynie z zapłodnieniem in vitro. Jest nim także akt zjednoczenia seksualnego lecz nie pomiędzy małżonkami albo (co wcale, niestety, nie jest wyjątkowo rzadkie) akt między małżonkami ale bez miłości, gdy na przykład mąż zmusza żonę do pożycia (inaczej: gwałci ją
w małżeństwie). Żadna z tych dwóch ostatnich sytuacji nie jest tą, którą Bóg wybrał dla początku ludzkiego życia. Każda z nich jest ciężkim grzechem, chociaż nie mamy w nich do czynienia z jakąś interwencją o charakterze technicznym (jak w przypadku zapłodnienia in vitro).
Zapłodnienie in vitro jest działaniem moralnie złym. Jest nim dla każdego, kto się na nie decyduje, kto do niego namawia, kto je umożliwia (mam tu na myśli władze państwowe odpowiedzialne za dobro obywateli) a zwłaszcza, kto tę procedurę przeprowadza. Nie można tu usprawiedliwiać zła swego postępowania stwierdzeniem, że nie jest się członkiem wspólnoty religijnej, której władze tego zabraniają, ponieważ zło moralne związane z tą manipulacją nie ma charakteru konfesyjnego lecz jest obiektywnym złem, które jest w stanie rozpoznać każdy człowiek dysponujący normalnym używaniem rozumu i przynajmniej odrobiną dobrej woli.