Katecheza 42

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,

pozostajemy jeszcze przy 17 punkcie Adhortacji „Familiaris consortio”, który podejmuje temat dziewictwa jako drogi życiowej a zarazem jako pomocy w dowartościowaniu małżeństwa. Charyzmat dziewictwa nie stoi w opozycji do małżeństwa jak dobro w stosunku do zła, tak jakby małżeństwo było czymś pozbawionym wartości i godności. Kościół bowiem ucząc o Królestwie Bożym jako o najcenniejszej wartości nie traktował nigdy małżeństwa jako zła (czy też zła koniecznego). Jak jednak podkreśla Adhortacja realizacja powołania do dziewictwa (w jego żeńskiej i męskiej postaci) były uznawane za coś bardziej wymagającego niż życie w małżeństwie i przez to zasługujące na większy szacunek. Taka ocena zmusza nas do refleksji, na czym polega ta wyjątkowość powołania do dziewictwa. Polega ona na szczególnym odniesieniu do Boga u ludzi wezwanych do życia w dziewictwie. Mówi o tym św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi.” (1 Kor 7)

Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że o wartości naszych poczynań decyduje ich relacja do Boga, o czym mówi pierwsze i zarazem najważniejsze przykazanie: przykazanie miłości Boga i bliźniego („Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.” Mt 22), to zaczynamy rozumieć, że w życiu bezżennym pierwsze, bezpośrednie i codzienne odniesienie jest właśnie do Boga. Stąd też ów szacunek zarówno dla ludzi, którzy żyją w bezżeństwie (w dziewictwie) jak i dla tego sposobu życia. Ludzie żyjący w dziewictwie są w jakiś szczególny sposób oddanymi Bogu, do Boga należącymi i realizującymi jakąś szczególną misję przez Niego zleconą: tą misją jest bycie świadkiem innej rzeczywistości niż ziemska, niż ziemskie zaangażowanie człowieka; pokazywanie ludziom, że poza sprawami ziemskimi istnieje także inny świat, który jest ważniejszy niż ten, na którym koncentrujemy się dzisiaj. Nie chodzi więc o deprecjację ziemskiego zaangażowania „zwykłych” ludzi (ani tym mniej o uznawanie jej za coś złego) ale o pokazywanie, że poza sprawami nawet dobrymi i bardzo ważnymi, które nas na codzień absorbują, istnieje jeszcze inna rzeczywistość, inne wartości oraz że te wartości winny dla nas być najważniejsze, bo one dotyczą Boga, naszej z Nim relacji i naszej przyszłości, naszego zbawienia, życia wiecznego.

Z zagadnieniem dziewictwa wiążą się dwa ważne problemy: pierwszym jest troska wspólnoty chrześcijańskiej o ludzi żyjących w dziewictwie, drugim nowe powołania do tego stanu. Jeśli sobie wyobrazimy życie jako drogę, po której jedziemy pierwszy raz, to wtedy doceniamy rolę znaków drogowych (dziś tę rolę spełnia GPS, który spełnia rolę znaków i przewodnika). Takimi znakami (przewodnikiem, GPS-em) są dla nas ludzie żyjący w dziewictwie. Jednak ich wybór zyciowy i jego realizacja łączy sie często z pewnym sposobem życia, który ogranicza rodzaje aktywności, którym się taka osoba oddaje, a w związku z tym także oznacza rezygnację z pewnych, często bardziej lukratywnych sposobów utrzymania się. I jak podróżujący chcieliby mieć znaki na drodze w nieznane, tak chrześcijanie chcieliby mieć na swej drodze ludzi-znaki rzeczywistości, do której zmierzają. Stąd bierze się potrzeba troski o owe „znaki”.
Troska ta ma różne wymiary. Najpierw jest potrzeba uznania wagi owych „znaków”, szacunek wobec roli, jaką spełniają ci ludzie, umacnianie ich w tej niełatwej roli poprzez modlitwę za nich. Czasem jednak potrzeba czegoś więcej: potrzeba troski o sprawy materialne tych ludzi. Rozumieli to dobrze nasi przodkowie. Problem polega na tym, że rozumieją to także wrogowie Kościoła, którzy różnymi administracyjnymi decyzjami chcieli i chcą tę grupę ludzi pozbawić środków utrzymania, uczynić ich życie cięższym i zmusić w ten sposób do porzucenia misji im właściwej. Jako Rycerze Kolumba mamy obowiązek pomyśleć czasem o tych, którzy są dla nas „znakami” na naszej drodze ku wieczności.

Drugim problemem są powołania do życia w stanie bezżennym. Skąd się biorą ci ludzie? Z rodzin. Dlatego jest niezmiernie ważna atmosfera w gronie rodzinnym: to czy jest tam modlitwa, ważny jest przykład dawany przez rodziców oraz wartości, które ukazuje się jako najważniejsze. Bóg powołuje ludzi, a ludzie rodzą się w rodzinie i od klimatu panującego w rodzinie zależy w dużej mierze czy dany człowiek usłyszy głos Boga, czy też został tak wychowany, że Bóg owszem jest w jego życiu, ale gdzieś na odległym miejscu: po zrobieniu kariery, po dorobieniu się, gdzieś tam na starość, może gdy umrze ktoś z bliskich albo gdy dopadnie nas nieszczęście lub ciężka choroba, a tak na codzień to jest tyle innych ważnych spraw ...

Rycerze Kolumba w Ameryce, skąd przyszli do nas, zawsze troszczyli się o powołania do życia bezżennego, by byli ludzie, którzy przypominają o Królestwie Bożym; by człowiek nie zanurzył się całkowicie i bez reszty w sprawy tego świata, by się w tym świecie nie zagubił, a nade wszystko by nie stracił z oczu tego, co najważniejsze – swego zbawienia. Ci nasi starsi Bracia w Zakonie są więc dla nas przewodnikami. Pokazują nam, jak na miarę naszych możliwości jako członkowie Kościoła winniśmy się troszczyć o tych, których Bóg poprzez stan bezżenny (dziewictwo) powołuje do dawania w tym świecie świadectwa o Jego Królestwie.