Katecheza 46
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce
Drodzy Bracia Rycerze,
w poprzedniej katechezie zwróciliśmy uwagę na pewne prawidłowości, pewne mechanizmy, według których funkcjonuje małżeństwo i rodzina; że odpowiedzialne podejście do małżeństwa i rodziny wymaga znajomości owych prawideł i że ta znajomość, wiedza o nich, nie przychodzi sama. Nie jest to spontaniczny proces dokonujący się niejako automatycznie, lecz, że jest to wiedza, której minimalny stopień każdy z małżonków i kandydatów do małżeństwa musi nabyć poprzez własny świadomy wysiłek. Ta wiedza na pewno pozwala na uniknięcie wielu nieporozumień i wielu przykrych niespodzianek. Wiedza ta, jak o tym pisze nasza Adhortacja, kieruje nasze myśli ku dwóm pojęciom: miłość i komunia.
Miłość z perspektywy komunii osób wskazuje nam na pewną postawę, dzięki której owa komunia jest możliwa zarówno w jej zalążku, jak i w jej rozwoju. Komunia bowiem w pewnym momencie się rozpoczyna, staje się, ale to nie oznacza jeszcze jej pełni, jej doskonałości. Na to potrzebny jest czas i potrzebna jest miłość, która wyraża się w darze z samego siebie. To właśnie ten dar ze mnie samego (ze mnie samej) zapoczątkowuje komunię i towarzyszy jej; jest bowiem warunkiem podstawowym jej rozwoju. Wytrwanie w komunii osób a zwłaszcza jej rozwój wymaga jednak ze strony małżonków miłości. Czym jest miłość? To trudne pytanie. Jednakże miłość, o którą tutaj chodzi, jej obecność, można sprawdzić, zweryfikować. Św. Maksymilian Kolbe mawiał, że stopień miłości mierzy się stopniem ofiary. Chcemy wiedzieć, czy istnieje miłość między tymi dwoma małżonkami. Można to sprawdzić ich zdolnością do ofiary, ich codzienną ofiarnością wobec współmałżonka i wobec członków rodziny. Mogą bowiem istnieć (wielkie) deklaracje dotyczące miłości, jednak bez jakichkolwiek przejawów ofiarności, a może istnieć postawa wielkiej ofiarności i oddania bez wielkich deklaracji. „Stopień miłości mierzy się stopniem ofiary”.
Znakiem miłości jest ofiarność, ofiara z siebie, z tego, co człowiek posiada, z własnego czasu, z własnych sił. Ktoś powie: to ideał nieosiągalny w realnym życiu. Tak jest tylko na poziomie deklaracji. Można to zadeklarować, zwłaszcza w momentach uniesienia, na przykład na początku wspólnej drogi albo dlatego, że tego wymaga konwenans, czyli obowiązująca u nas norma zachowania dotycząca par małżeńskich. Natomiast realizacja tejże deklaracji dzień po dniu, przez całe życie, to już inna sprawa. Kto bowiem miałby tyle siły i chęci, by taką deklarację zrealizować, by tak żyć?
Nikt z nas nie ma w sobie samym tyle siły, by coś takiego zrealizować, by kochać dając siebie drugiemu, a dodatkowo jeszcze czynić to w sposób bezinteresowny. Po pierwsze trudno przyjąć do wiadomości, że to tak właśnie powinno wyglądać, po drugie niezwykle trudno to zrealizować. A jednak są małżeństwa, którym się to udało. Udało się, pomimo wielu wyzwań, a nawet błędów, których się nie ustrzegli w czasie swego małżeńskiego życia. I oto stają u ołtarza, by celebrować srebrne albo złote lub diamentowe gody. Stają u ołtarza, by Bogu podziękować. Dlaczego dziękują Bogu? Czy tylko dlatego, że tak nakazuje zwyczaj, tradycja? Myślę, że idą do Boga, bo są świadomi, Komu zawdzięczają swoją miłość, to że w niej wytrwali. Jest to jakieś ważne wskazanie dla nas zwłaszcza teraz, u początku nowego roku, gdy zastanawiamy się, jaki on będzie; gdy podejmujemy postanowienia dotyczące naszego życia. Jest bardzo ważne, byśmy pamiętali, że miłość sprawdza się i mierzy stopniem ofiary, ta zaś jest owocem współpracy z Bogiem, z Jego łaską, którą w małżeństwie jest przede wszystkim łaska sakramentu małżeństwa. Wykorzystanie tej wiedzy i tej świadomości pomaga spojrzeć realistycznie na nasze własne możliwości, także w tym, co dotyczy miłości, lecz nie po to, by usprawiedliwić jej ewentualny brak. Świadomość ta winna nas przynaglać do szukania siły do owego kochania, do ofiarności tam, gdzie ta siła i moc rzeczywiście są, czyli w Bogu. On nas wspiera swoją mocą, swoją łaską i otacza opieką. Świadomość ta otwiera drogę do sukcesu: zwrócenie się do Boga i skorzystanie z Jego pomocy wzmacnia miłość, pozwala okrzepnąć komunii osób, prowadzi do realizacji własnego człowieczeństwa, do spełnienia się w życiu małżeńskim. Cóż stoi na przeszkodzie, by ta świadomość nam towarzyszyła także w tym nowym roku i przynosiła owoce, o których mówi św. Jan Paweł II w swej Adhortacji?