Katecheza 51

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,
przechodząc do kolejnych punktów Adhortacji „Familiaris consortio” napotykać będziemy nie tylko treści nowe, ale także przypominać sobie, choć w nieco innym kontekście to, z czym już się spotykaliśmy. I tak w punkcie 21 ponownie dotykamy komunii małżeńskiej. Autor Adhortacji zwraca uwagę na rolę łaski w budowaniu i trwaniu w komunii. Jednakże łaska nie działa w sposób automatyczny: jej owoce są widoczne dzięki temu, że jest ona przez człowieka przyjęta i przez niego zagospodarowana. Mówi Jan Paweł II: „Wszyscy członkowie rodziny, każdy wedle własnego daru, mają łaskę i odpowiedzialny obowiązek budowania dzień po dniu komunii osób, tworząc z rodziny „szkołę bogatszego człowieczeństwa”. Dokonuje się to poprzez łaskę i miłość wobec dzieci, wobec chorych i starszych; poprzez wzajemną codzienną służbę wszystkich; poprzez dzielenie się dobrami, radościami i cierpieniami.” Gdybyśmy chcieli zebrać te różnorodne formy aktywności i wyrazić je jednym zdaniem i jednym określeniem, to należałoby stwierdzić, iż budowanie komunii małżeńskiej i rodzinnej jest związane z dźwiganiem krzyża.

Każde ludzkie powołanie jest naznaczone krzyżem: czy to jest powołanie do dziewictwa (życia samotnego) czy do życia małżeńskiego i rodzinnego. Owszem, spotykamy dziś dość często propozycje życia łatwego lub sugestie, że prawdziwe szczęście i rozwój można osiągnąć bez trudu, „ślizgając” się niejako po powierzchni trudnych problemów i pytań niesionych przez ludzi życie; że można to życie oszukać, zapewniając sobie swoją własną ścieżkę, lekką, łatwą i wygodną i na niej także osiągnąć ludzką pełnię, czyli piękne, dojrzałe człowieczeństwo. To błędne przekonanie udziela się czasem także wyznawcom Chrystusa, będącym dziećmi swojego czasu. Wtedy też niezrozumiałe stają się słowa Jezusa, które kieruje On do swoich uczniów: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Gdyby nie było potrzeby dźwigania krzyża, Chrystus by nas do tego nie nawoływał. Jest jednak taka potrzeba, by człowiek mógł osiągnąć pełnię swoich ludzkich możliwości, swego rozwoju ku dobru i miłości.

Ów krzyż przybiera w naszym życiu różne formy i wymiary. Zawsze jednak wiąże się on z wymaganiami, które musimy sobie stawiać i jest jakąś uciążliwością. Dlatego człowiek szuka czegoś innego, chciałby się od tego krzyża uwolnić, zrobić sobie wolne od niego. Dążenia takie przypominają pewną historię chętnie przywoływaną przez kaznodziejów: „Średniowieczna legenda opowiada, jak to Pan Bóg zmiłował się nad człowiekiem, który biadolił nieustannie, że jego krzyż jest za ciężki. Więc dobry Bóg zaprowadził go do olbrzymiego pomieszczenia, gdzie był bogaty wybór krzyży, rozmaitego kształtu i różnej wielkości. Kazał mu się rozejrzeć i wybrać ten, który mu najlepiej pasuje. Człowiek zaczął szukać, ale trudno mu było znaleźć odpowiedni: bo albo był za gruby, albo za długi, albo za ostry, albo niewygodny. Każdy krzyż miał coś nieprzyjemnego. W końcu znalazł w kącie taki, który wydawał mu się w sam raz. Ten chciałbym nieść – pomyślał. Przyjrzawszy się jednak bliżej, zauważył, że to był właśnie jego dotychczasowy krzyż” (K. Wójtowicz, Przypiski, 1996, s.102).

Komunia jest warunkiem udanego życia małżeńskiego i rodzinnego. Jest też receptą na takie udane życie. Tyle tylko, że ta recepta oznacza wymagania pod adresem członków rodziny, a zwłaszcza małżonków, którzy tę rodzinę zapoczątkowują. Komunia jest związana z krzyżem, z wymaganiami, które musimy sobie stawiać, z pewną uciążliwością, z ofiarą z naszej strony, której obrazem jest krzyż. Nie ma innej drogi do tego, by małżeństwo i rodzina stawały się komunią. Jednak i tutaj nie jesteśmy zostawieni sobie. Chrystus przychodzi z pomocą także tym, którzy bez znieczulenia przyjmują prawdę o chrześcijańskim małżeństwie i rodzinie i starają się tę prawdę wprowadzić w życie. Obiecuje On nam swą pomoc i pokrzepienie: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).

Tak więc realizacja komunii małżeńskiej i rodzinnej prowadzi także do komunii z Chrystusem, o którym św. Paweł mówi: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13). Innymi słowy, przyjmując prawdę o chrześcijańskim małżeństwie i rodzinie podejmujemy trudne zadania, ale zadanie wykonalne i to tym bardziej, im bliżej jesteśmy Chrystusa. To zjednoczenie z Nim, którego owocem jest dzielenie się dobrocią z innymi, jest celem naszego życia.