Katecheza 54

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,
Omawiając kolejne zagadnienia z Adhortacji „Familiaris consortio” napotykamy punkt 24, który mówi o godności kobiety a zwłaszcza o działaniach, które tej godności się sprzeciwiają. Słowo „godność” oznacza coś, co wydaje się mało konkretne i dlatego wielu ludzi się nad tym nie zastanawia. Godność wydaje się czymś mało konkretnym, stąd i jej naruszenie czymś trudnym do zweryfikowania. Jak komuś coś zabiorę, to widać od razu, że ubyło; że nie ma, a powinno być; jak kogoś uderzę, to czuć od razu, że boli. A co się dzieje gdy naruszam godność? Gdy naruszam godność, to obniżam wartość, czasem obniżam ją drastycznie. Tymczasem godność oznacza pewną wartość wsobną, która jest uzasadnieniem ludzkich praw. Osoby, których godność nie jest szanowana, są z reguły pozbawiane przysługujących im praw. Prawo do czegoś to z kolei możliwość korzystania bez przeszkód z pewnych dóbr. Najważniejsze są te dobra, bez których człowiekowi trudno żyć i funkcjonować jako człowiekowi. Dlatego we wszystkich ważniejszych dokumentach dotyczących ludzi i podstawowych stosunków międzyludzkich wymienia się najważniejsze ludzkie prawa/dobra, których nikt nie powinien nikogo pozbawiać. Są to przede wszystkim: prawo do życia, do integralności fizycznej, prawo do prawdy, do pokoju, do założenia rodziny opartej na więzi małżeńskiej, prawo do religii i jej swobodnego wyznawania (do wolności religijnej). Tych praw jest jednak znacznie więcej. Nieuznawanie ludzkiej godności oznacza otwarcie furtki do pozbawiania ludzi ich praw, a więc i dóbr z tymi prawami związanych. Dzieje się to często w przypadku kobiet.

Dlatego rodzi się pytanie, jak stwierdzić, czy w moim działaniu ma miejsce naruszenie godności kobiety, jej deprecjacja. Pytanie to wymaga pewnej nieskomplikowanej analizy tego, co postanawiam i robię w stosunku do kobiet, jak je traktuję, na co sobie wobec nich pozwalam. Jednak by na takie pytania odpowiedzieć muszę najpierw zapytać o cel moich działań, w których kobieta (kobiety) odgrywają jakąś rolę. Jeśli moim celem jest na przykład poszukiwanie przyjemnych wrażeń, szukanie przyjemności, któremu to celowi podporządkowuję kobietę, to znaczy to, że traktuję ją jako wartość podporządkowaną mojej przyjemności. Deprecjacja godności kobiety polega tu na podporządkowaniu osoby (czyli wartości wyższej) rzeczy, jaką jest moja przyjemność (czyli wartości niższej). Żeby takie podporządkowanie mogło nastąpić, muszę najpierw kobietę „umniejszyć” w jej wartości, uznać jej wartość za niższą niż jest ona w rzeczywistości. Gdy się to już stanie, wtedy już łatwo o wszystko, co jest następstwem tego umniejszenia. Jan Paweł II wymienia to, o co wtedy łatwo: pogarda i dyskryminacja, ucisk słabszych, pornografia, prostytucja, niewolnictwo. Wszystko zaczyna się od naruszenia godności, od umniejszenia wartości. Następuje to najpierw w ludzkim umyśle, poprzez podporządkowującą decyzję, by potem było realizowane w mniejszym lub szerszym zakresie w konkretnym ludzkim działaniu.

Oczywiście, odmawianie godności kobiecie nie musi się kojarzyć jedynie z grzechami i/lub przestępstwami o charakterze seksualnym. Może to być naruszenie godności kobiety jako pracownika poprzez jej podporządkowanie czy potraktowanie jak trybika w machinie produkcyjnej czy usługowej, gdzie celem jest zysk lub wygoda pracodawcy a ofiarą najpierw godność kobiety a potem jej prawa. Rezultatem końcowym jest jej złe traktowanie. Dlatego też muszę zapytać, co jest celem w moim działaniu, w którym występuje kobieta: jej dobro? Nasze wspólne ludzkie dobro? Czy może jakieś moje dobro rzeczowe, któremu ona, osoba, zostaje całkowicie i bezwzględnie podporządkowana? Pytanie to dotyczy moich zamiarów, nad którymi tak często w dążeniu do obranego celu w ogóle się nie zastanawiam. Być może należałoby i o tym od czasu do czasu pomyśleć?