Katecheza 55

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Współkapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,
punkt 25 Adhortacji „Familiaris consortio” mówi o mężczyźnie jako mężu i ojcu. Najpierw drobna uwaga, która odnosi nas do wcześniejszego spostrzeżenia: mężczyzna jest mężem i ojcem, a nie ojcem i mężem. Niby nieznaczna różnica, ale ona mówi o kolejności, w jakiej rzeczy winny sie odbywać. Najpierw mężczyzna winien stać się mężem, a potem ojcem a nie odwrotnie.
Następnie mowa jest o relacji małżeńskiej między mężczyzną – mężem a kobietą – żoną. Winna się ona charakteryzować wzajemnym szacunkiem i miłością oraz równością i sprawiedliwością. Wynikają one z Bożego zamysłu odnośnie małżeństwa i jako takie są nauczane przez Kościół. Tak więc równość małżonków nie jest wymysłem lewicowych ideologii, które dopiero teraz ..., lecz czymś, co wynika z Bożego Objawienia (przede wszystkim ze stworzenia obojga na Boży obraz i Boże podobieństwo – taki sam obraz i takie samo podobieństwo wiążące się z jednakową godnością i równością obojga). Z nauką tą wiążą się jednak takie same problemy jak z każdym innym nauczaniem moralnym: głosić jest stosunkowo łatwo ale realizować o wiele trudniej - realizacja napotyka bowiem rozmaite trudności, które są skutkiem ludzkich słabości i grzechu.
Dlatego wprowadzanie w życie Bożej nauki (sukces w jej realizacji) wiąże się z nawróceniem ludzkiego serca, z przełamywaniem ludzkich słabości, także pewnych stereotypów, które utwierdzają ludzi w przekonaniu, że przewaga mężczyzny i jego wiodąca lub uprzywilejowana rola w związku małżeńskim i rodzinie jest czymś zupełnie naturalnym i co można przyjąć jako coś oczywistego. Miłość małżeńska wymaga porzucenia tego rodzaju myślenia i przylgnięcia do prawdy, która odnosi nas do Bożego zamysłu odnośnie małżeństwa i rodziny. Jak zaznacza Autor Adhortacji, przyjęcie prawdy o równości małżonków a odrzucenie przekonania o uprzywilejowanej roli męża w małżeństwie i rodzinie wymaga od tego ostatniego pewnej odwagi, by sprzeciwić się przyjętym schematom myślowym i kulturowym i to w pewnym sensie „na własną niekorzyść”. Czy jednak na niekorzyść?
Jeśli Bóg jest Stwórcą człowieka i Twórcą małżeństwa, do którego stworzył mężczyznę i kobietę, to jednocześnie odpowiednio „wyposażył” On oboje, by właśnie to małżeństwo, które jest zgodne z Jego zamysłem mogli oni realizować. Najpełniej więc mężczyzna realizuje się w małżeństwie zgodnym z wolą Boga. A więc nie ludzkie wymysły odnośnie małżeństwa; nie ludzkie koncepcje, nie stereotypy czy wzorce kulturowe zapewnią pełne i piękne przeżywanie małżeństwa lecz realizacja Bożego zamysłu, nawet jeśli ta realizacja byłaby związana z działaniem na pierwszy rzut oka „wbrew własnemu interesowi”.

Realizacja takiego małżeństwa, które opiera się na równości małżonków jest możliwa nie tylko dzięki temu, że poznaliśmy wolę Boga i już wiemy, co robić. Ona jest możliwa także dzięki łasce sakramentu małżeństwa, bo ta łaska to pomoc do realizacji takiego właśnie małżeństwa – małżeństwa zgodnego z wolą Boga, nie jakiejś innej jego wersji. Tak więc to, co początkowo wydaje się utrudnieniem jest w rzeczywistości bramą do łaski, dzięki której małżonkowie mogą osiągnąć sukces w realizacji Bożego planu, który prowadzi do pięknego małżeństwa, które niesie ze sobą szczęście i pomaga osiągnąć pełnię człowieczeństwa. Bóg nie stawia nas więc wobec jakichś abstrakcyjnych wymogów, lecz pokazuje drogę do pełni i na tej drodze nam chce towarzyszyć. Będzie tak zawsze, jeśli nie będziemy od Niego uciekać w jakieś pozornie jedynie łatwiejsze modele życia małżeńskiego (tzw. „wzorce kulturowe”), które ostatecznie okazują się drogą przez życie o wiele trudniejszą, a dodatkowo utrudniającą lub wręcz uniemożliwiającą osiągnięcie pełni człowieczeństwa i szczęścia.