Katecheza 5

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj E.c.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce


O byciu Rycerzem Kolumba, cd.

Z obrzędów Chrztu św.: „Bóg Wszechmogący, Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który cię uwolnił od grzechu i odrodził z wody i z Ducha Świętego, On sam namaszcza ciebie Krzyżmem zbawienia, abyś włączony w Lud Boży wytrwał w jedności z Chrystusem, Kapłanem, Prorokiem i Królem na życie wieczne.” W ostatniej katechezie mowa była o misji królewskiej w życiu każdego z nas. Pozwólcie, że tym razem zastanowimy się nad tym, co to znaczy, że ja jako chrześcijanin mam być prorokiem.

Kiedy słyszymy słowo „prorok”, myśl nasza biegnie w stronę Starego Testamentu i przypominają się nam imiona takie, jak Eliasz, Izajasz, Jeremiasz czy Daniel. Przypominamy sobie też definicję proroka z katechizmu, kiedy większość z nas przystępowała do sakramentu bierzmowania, która mówiła iż prorok to ktoś taki, kto przepowiadał wydarzenia przyszłe, o których nie wiedział nikt inny poza samym tylko Bogiem. Istotnie, prorok to był człowiek przepowiadający takie wydarzenia. Jednakże główną jego rolą było nauczanie o Bogu, przypominanie o Jego prawie, wyjaśnianie ludziom sensu pewnych wydarzeń. Prorok więc to człowiek uczący o Bogu, o Jego prawie, przypominający Jego przesłanie do ludzi. Takim prorokiem był też Jezus Chrystus. I takimi prorokami mają być Jego uczniowie – chrześcijanie.
Gdybyśmy chcieli znaleźć w Piśmie św. jakieś wskazanie, które odnosi się do tego zadania w naszym życiu, to na pewno należałoby przypomnieć słowa z Kazania na górze: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5). Jest tu mowa o świetle. Światło doceniamy, gdy jest ciemno i nie można znaleźć drogi do domu. Można sobie wyobrazić sytuację w której zastaje nas mrok w górach. Nie ma w pobliżu latarni ani nie jeżdżą samochody, by w świetle ich reflektorów można było choćby na chwilę zobaczyć drogę. Chmury zasłoniły księżyc i nie widać dosłownie nic. W każdej chwili można zrobić fałszywy krok i wyrządzić sobie krzywdę. W życiu naszym można sobie wyobrazić ludzi zagubionych, bo ktoś ich sprowadził na manowce, bo sami zdecydowali się odłączyć od wspólnoty pielgrzymującej do Boga i po różnych przejściach i próbach odnalezienia się w życiu, dalej czują się zagubieni. Im właśnie trzeba zanieść światło. Być może są to nawet moi koledzy z pracy, może ktoś z mojej rodziny, może znajomy. Trzeba im zanieść światło, dzięki któremu odkryją na nowo drogę do Ojca. Zwłaszcza, iż często chodzi o ludzi, którzy do kościoła nie przychodzą, nie usłyszą tego, co mówi ksiądz. Po ewentualne przekazy z mediach (katolickie radio, prasa katolicka) też nie sięgają, bo wszystkie inne media wokół starają się przekonać swych odbiorców, iż sięganie dziś do treści chrześcijańskich albo wyszło z mody, albo i tak jest bezużyteczne, albo może ludzi zarazić nienawiścią.

To jest właśnie środowisko i miejsce dla nas, w które wpisana jest nasza misja prorocka. Jest ona zarazem formą realizacji zadania, stojącego dziś przed Kościołem i przed wszystkimi wyznawcami Chrystusa. Prorocy byli posłani do Izraelitów, nie do pogan. Byli posłani do tych, którzy słyszeli o Bogu, o Jego przesłaniu. Dziś misja prorocka chrześcijan wpisuje się w dzieło nowej ewangelizacji, która, jak wiemy, nie dotyczy terenów misyjnych, i ludzi, którzy nie słyszeli jeszcze o Chrystusie. Dotyczy ludzi, którzy słyszeli o Bogu i Jego sprawach, ale o tym zapomnieli, gdzieś im się to zagubiło, stracili wiarę. Fakt ten sprawia, iż niesienie światła Bożego do nich jest trudniejsze, bardziej wymagające i dlatego też należy uwzględnić trzy podstawowe wymagania związane z naszą misją prorocką.
Po pierwsze, jak mówi Jezus: światło, które niesiemy, ma świecić tak, by ludzie chwalili Ojca, który jest w niebie. To jest bardzo ważny wymóg. Nasze świadectwo ma być takie, by ludzie nie chwalili nas, ale by chwalili Ojca naszego, który jest w niebie. Innymi słowy: to nie ma być takie świadectwo, by ludzie podziwiali nas, ale by było tak doskonałe, by ludzie patrząc na nasze życie, myśl swą kierowali ku Bogu.

Drugim warunkiem dawania świadectwa o Bogu (niesienia Jego światła) jest znajomość Boga. Trudno sobie wyobrazić w dzisiejszym świecie chrześcijanina chcącego dawać świadectwo, który nie orientuje się w problemach religijnych, o których mówi ulica, a zwłaszcza nie zna katolickiej na nie odpowiedzi (choćby problem zapłodnienia in vitro, rozumienie sakramentu małżeństwa, rozróżnienie Komisji Majątkowej i Funduszu Kościelnego), który nie zna Pisma św. a zwłaszcza Ewangelii, bo nie czyta ani jej, ani komentarza do niej na dziś, zawartego choćby w prasie katolickiej.

Trzeci warunek to ten, który będzie nam zawsze wracał: nikt nie może dawać świadectwa Bogu bez własnego dobrego życia, a to z kolei nie jest możliwe bez bliskości i osobistej zażyłości z Bogiem. Bycie prorokiem, dawanie świadectwa Chrystusowi, nie jest zadaniem, które jakiś człowiek może spełnić o własnych siłach. Tylko w bliskości z Bogiem i we współpracy z Jego łaską możemy tę misję wypełnić: On też nas poprowadzi i podpowie, jaką formę to świadectwo może przybrać, czy ma to być słowo, czy gest, czy wymowne milczenie czy może sama obecność albo, jak często w przypadku Rycerzy, dzieło miłosierdzia.

Chrystus nas powołuje byśmy dawali świadectwo jako Rycerze Kolumba a Kościół przypomina o nowej ewangelizacji. Oba zadania można z powodzeniem wypełnić, gdy uświadomimy sobie, że od samego Chrztu św. jesteśmy powołani, by jak Chrystus być nie tylko królem i kapłanem, ale także prorokiem.