Katecheza 8

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj E.c.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce


O byciu Rycerzem Kolumba, cd.

Drodzy Bracia Rycerze!

Z racji na zakres i na długość tej katechezy, chciałbym ją potraktować jako pouczenie podwójne, tj. na oba miesiące wakacyjne. Proszę jednak, byśmy sobie dobrze przemyśleli to, co jest w niej zawarte. Być może dzięki tym treściom trochę lepiej zrozumiemy świat, w którym przyszło nam żyć.

Gdy otworzymy Adhortację Apostolską Familiaris consortio zaraz na początku wyczytamy następujące słowa: „Rodzina w czasach dzisiejszych znajduje się pod wpływem rozległych, głębokich i szybkich przemian społecznych i kulturowych. Wiele rodzin przeżywa ten stan rzeczy, dochowując wierności tym wartościom, które stanowią fundament instytucji rodzinnej. Inne stanęły niepewne i zagubione wobec swych zadań, a nawet niekiedy zwątpiły i niemal zatraciły świadomość ostatecznego znaczenia i prawdy życia małżeńskiego i rodzinnego.” Stwierdzenia tu zawarte wydają się na pierwszy rzut oka dość banalne: taki ogólny opis sytuacji małżeństwa i rodziny dziś. Zawiera on jednak pojęcie, do którego odnosi się wiele innych dokumentów Magisterium Kościoła, a mianowicie pojęcie prawdy, w tym przypadku prawdy życia małżeńskiego i rodzinnego.

Użyte tu pojęcie prawdy należy do języka filozofii. Wiem, że są ludzie, którzy mówią, iż filozofia to jest takie sobie gdybanie, z którego nic nie wynika i które nie ma wielkiego wpływu na świat, w którym żyjemy. Nic bardziej mylnego. Czasy socjalizmu w Polsce to czasy rządów filozofów. Wielu może się z tym nie zgadzać, dopatrując się w tamtych rządach raczej karierowiczów i różnej maści oportunistów, tym niemniej punkt wyjścia ich rządów to filozoficzne założenie nawiązujące do Marksa, iż życie społeczne rozwija się i opiera na walce klas, na zmaganiu przeciwieństw, z którego to zmagania wyniknąć ma nowa jakość – społeczeństwo bezklasowe, raj na ziemi w postaci społeczeństwa komunistycznego. Drogą do realizacji tej wizji było zwycięstwo nad wrogiem. I nawet jeśli tego wroga nie było albo ten, w którym chciano widzieć wroga nim nie był, to należało takiego wroga znaleźć i go unicestwić. W ten sposób zlikwidowano dziesiątki milionów ludzi, którzy zanim zginęli przeszli przez gehennę. W imię czego? W imię filozoficznego założenia, iż rozwój społeczeństwa i postęp opiera się na walce klas i zwycięstwie proletariatu.

Z filozoficznym pojęciem prawdy jest trochę inaczej, chociaż nie mniej dramatycznie. Na czym tu polega problem? Filozofia średniowieczna, w odróżnieniu od późniejszej filozofii nowożytnej, posiadała dwa pojęcia prawdy: prawdę poznania i prawdę rzeczy. Filozofia nowożytna, zwłaszcza od czasów oświecenia, zarzuciła pojęcie prawdy rzeczy. To właśnie pojęcie jest szczególnie interesujące i do niego nawiązuje Jan Paweł II w Adhortacji Familaris consortio, gdy mówi o prawdzie życia małżeńskiego i rodzinnego. Pojęcie to zostało w sposób najbardziej dojrzały opracowane przez św. Tomasza z Akwinu.

Cóż to jest prawda? – pytał Poncjusz Piłat. Prawda to jest zgodność umysłu i rzeczy. O prawdzie mówimy wtedy, gdy umysł ludzki odzwierciedla rzeczywistość, gdy obraz, który wytwarza się w ludzkim umyśle odpowiada temu, co człowiek poznaje. Gdy człowiek coś poznaje, wtedy w ludzkim umyśle powstaje obraz poznawanej rzeczywistości. Jeśli jest on zgodny z tym, co poznawane, mówimy o prawdziwym poznaniu. Przykład: jeśli patrzę na wieżowiec i w moim umyśle powstaje obraz wysokiego budynku, to moje poznanie jest prawdziwe. Jeśli natomiast w moim umyśle wytwarza się obraz budynku niskiego (co może być wynikiem słabego wzroku lub patrzenia na coś innego), wtedy moje poznanie nie jest prawdziwe. Poznanie jest prawdziwe, gdy jest owa zgodność pomiędzy tym, co na zewnątrz a poznającym umysłem. Wtedy mówimy o prawdzie poznania.

Jednakże o prawdzie mówimy nie tylko wtedy, gdy człowiek coś poznaje. Mówimy o niej także wtedy, gdy człowiek coś tworzy. Wyobraźmy sobie malarza, który maluje obraz. Ciągle coś w nim poprawia, ponieważ ciągle obraz nie jest prawdziwy, i ciągle czegoś w nim brakuje. Jest tak dlatego, że to, co na płótnie, nie zgadza się z zamysłem, który powstał w umyśle malarza. Dzieło jest skończone, gdy jest zgodne z owym zamysłem tkwiącym w umyśle malarza. Następnie obraz wędruje do galerii i ludzie przychodzą, by podziwiać artyzm dzieła. Co więc ludzie podziwiają? Nie podziwiają płótna jako takiego, ani samych użytych kolorów, nie zwracają też uwagi na skład chemiczny użytych farb. To natomiast, co podziwiają to zamysł malarza, wykonawcy dzieła, a mogą to czynić, ponieważ patrząc na dzieło są w stanie odczytać ów zamysł, który znajdował się w umyśle twórcy. Taka możliwość istnieje dzięki zgodności pomiędzy dziełem a zamysłem malarza. Ta zgodność rzeczy i jej zamysłu w umyśle twórcy to prawda rzeczy. Dzięki niej możemy patrząc na dzieło odczytać zamysł jego twórcy, to co on chciał nam powiedzieć poprzez taką a nie inną kompozycję. Jeśli natomiast mielibyśmy z tym pewne trudności, artysta może nam co nieco podpowiedzieć, wyjaśnić, byśmy tym łatwiej mogli przyswoić sobie artyzm i piękno jego dzieła.

Wyobraźmy sobie teraz, że świat, w którym żyjemy, jest Czyimś dziełem. To wszystko, co widzimy, cały świat, to dzieło Boga. On jest jego Stwórcą. Patrząc na cały świat i na poszczególne jego elementy możemy odczytać zamysł Stwórcy odnoszący się do nich wszystkich. To Pan Bóg ustanowił małżeństwo i rodzinę, a gdybyśmy mieli problem z odczytaniem Jego zamysłu odnośnie małżeństwa czy rodziny, dodatkowo nam je przedstawił w Piśmie św. Jednym z komentarzy do zapisanych tam treści jest Adhortacja Familiaris consortio. To samo dotyczy ludzkiej seksualności, kształtu ludzkiej sprawiedliwości, sensu religijności i wielu, wielu innych „rzeczy”.

Tymczasem nader często spotykamy zwolenników założenia, iż nie ma Boga i nie ma w związku z tym czegoś takiego, jak prawda rzeczy. Twierdzą oni, że nie jesteśmy w stanie poznać żadnego zamysłu Bożego odnośnie małżeństwa czy rodziny, czy ludzkiej seksualności: raz dlatego, że nie ma czegoś takiego, jak prawda rzeczy, bo tak mówi filozofia oświeceniowa (i jej pokłosie), a po drugie, Boga nie ma, więc czyj miałby to być zamysł? Ci co tak twierdzą, mają dziś pod dostatkiem czasu antenowego i miejsca w najpotężniejszych środkach przekazu. Głosy przeciwne są spychane na margines (por. afera z telewizją Trwam).

Przyjęcie założenia, iż nie ma prawdy rzeczy, niesie ze sobą pewne konsekwencje. Przede wszystkim nie ma żadnego zamysłu wpisanego w małżeństwo i rodzinę a także w ludzką seksualność. Dlatego „rzeczy” te nie mają żadnego sensu i żadnej logiki, które my zastajemy i które winniśmy uszanować. To dopiero my winniśmy temu wszystkiemu nadać sens według własnego pomysłu. Stan, który zastajemy, jest wynikiem jedynie jakiegoś zbiegu okoliczności, którego nasi przodkowie nie chcieli lub nie potrafili naruszyć i dlatego dotrwał on do naszych czasów. Jeśli to, co zastane jest wynikiem zbiegu okoliczności, to znaczy, że jest wynikiem działania jakichś nieosobowych i nieracjonalnych sił. Filozofia z kolei podpowiada nam, że to, co racjonalne (powstałe w wyniku używania rozumu) jest zawsze lepsze niż nieracjonalne (powstałe w wyniku działania bezosobowych i nierozumnych sił). Tak więc każda nowa propozycja, będąca wynikiem naszego działania, czyli działania istot kierujących się rozumem, będzie zawsze czymś lepszym, doskonalszym, niż efekt działania ślepych sił przyrody. Owocem takiego rozumowania są dziś nowe propozycje odnośnie małżeństwa i rodziny, które człowiek współczesny, wyzwolony z jarzma ślepych sił przyrody, nie tylko może, ale wręcz powinien wprowadzić w życie.
To, co zastane, to nic innego jak moralność chrześcijańska dotycząca małżeństwa i rodziny, tyle tylko, że postrzegana przez ów specyficzny filtr, który daje złudzenie, że mamy do czynienia jedynie z owocem działania ślepych sił, którym należy się przeciwstawić. Należy się więc przeciwstawić najpierw wierności małżeńskiej a następnie „tradycyjnemu” małżeństwu, tj. między mężczyzną i kobietą. Od dziś małżeństwo ma być lepsze, ma przybrać inny kształt, zgodny z nowym pomysłem, na przykład jako jedność osób tej samej płci. Wychowanie seksualne, zakładające formację młodego człowieka, zanim zostaną mu podane pewne informacje dotyczące sfery seksualnej, też należy przezwyciężyć. Teraz każdy od najwcześniejszych lat winien sam nadawać sens własnej seksualności, a gdy przyjdzie taka chęć może sobie nawet wybrać płeć.

Nieuznawanie ograniczeń w panowaniu nad środowiskiem naturalnym już przerabialiśmy, wywołując różne klęski ekologiczne by w końcu uznać, że jednak istnieją pewne prawidłowości, które niezależnie od naszych pomysłów należy uszanować, jeśli chcemy przeżyć. Skutków nowych pomysłów na rozwój ekonomiczny bez uwzględniania reguł sprawiedliwości i uczciwości właśnie doświadczamy w postaci światowego kryzysu gospodarczego. Brakuje nam jeszcze totalnego rozkładu małżeństwa i rodziny, bo zwolennicy „nowego” nie uznają na razie żadnych zastanych reguł w tej materii. I to właśnie ci ludzie dziś, dzięki pomocy tzw. mainstreamowych mediów, mają swoje pięć minut.

Celem tej katechezy jest pokazanie na czym opiera się nowy „humanizm” nie liczący się z dotychczasowymi wartościami oraz jak bardzo filozofia wpływa na ludzką wizję świata i ludzkie postępowanie. Tu wszystko ma swoje konsekwencje i układa się w pewną logiczną całość. Nie jest łatwo odkryć te zależności. Do tego potrzeba min. pewnego wykształcenia. Dlatego też stosunkowo łatwo jest mamić nieprzygotowanych ludzi sloganami o nowoczesności, postępie i ludzkim wyzwoleniu i rozwoju. Dlatego bezkrytyczne czerpanie z laickich mediów i budowanie własnego życia według recept, o których wiemy, iż pozostają w sprzeczności z nauką Kościoła jest bardzo niebezpieczne. To jest droga donikąd, do wielkiego rozczarowania.

Bóg jednak jest silniejszy od złego. Tyle, że nie chce On nas ratować bez naszego udziału. Dlatego modlitwa i ofiara ma w życiu chrześcijańskim ogromne znaczenie. Ma je też nasze świadectwo w życiu społecznym a nieraz i sprzeciw w przestrzeni publicznej. Formą naszego zaangażowania w ratowanie człowieka i obrazu Bożego w nim oraz Bożego zamysłu odnośnie małżeństwa i rodziny jest nasze zainteresowanie propozycjami nowego prawa ingerującego w życie naszych rodzin i wychowanie młodego pokolenia i sprzeciw wobec propozycji pomijających lub odrzucających prawdę o małżeństwie i rodzinie. Duże znaczenie ma także wzajemna pomoc naszym rodzinom i w miarę możliwości rodzinom naszej parafii przeżywającym różne trudności. Wydaje się, iż to jest najgłębszy sens istnienia takich organizacji, jak Rycerze Kolumba.