Katecheza 10

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj E.c.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze,
chciałbym w tej katechezie poruszyć pewien problem, który można zaliczyć w dalszym ciągu do zagadnień wstępnych. Jest on jednak na tyle ważny, że nie sposób go pominąć. Być może gdyby naszymi rozmówcami byli wyłącznie ludzie myślący tak, jak my lub wartościujący tak jak ludzie wierzący, to nie byłoby w ogóle takiego zagadnienia. Tymczasem żyjemy w warunkach, w których pozostajemy pod presją treści podawanych w mediach a te w ogromnej większości są w naszej obecnej polskiej rzeczywistości wrogo ustosunkowane do wiary katolickiej, chociaż sposób wyrażania tego jest zróżnicowany: od brutalnych ataków na pasterzy Kościoła i na treść wiary po bardziej subtelne i wyrafinowane metody przekonywania, często połączone z używaniem pojęć, które dobrze nam się kojarzą. O co chodzi?

W punkcie 4. Adhortacji Familiaris consortio czytamy następujące słowa: „Z uwagi na to, że Boży plan względem małżeństwa i rodziny dotyczy mężczyzny i kobiety w konkretnej codzienności ich bytowania w określonych sytuacjach społecznych i kulturowych, Kościół chcąc spełnić swoją posługę musi dołożyć starań, aby poznać stosunki, w których urzeczywistnia się dzisiaj małżeństwo i rodzina.” Poznając owe uwarunkowania Magisterium Kościoła stara się najpierw zrozumieć, w jaki sposób w dzisiejszej sytuacji należy realizować Boży zamysł odnośnie rodziny. To, wydawałoby się, banalne stwierdzenie zawiera jednak dwie ważne informacje.

Pierwsza z nich mówi to ta, że Bóg ma plan dla małżeństwa i rodziny na każdy czas, na każdą epokę, a więc zarówno na tę epokę, gdy przyjmowanie Jego woli wydawało się czymś normalnym i niejako na porządku dnia, jak i w epoce, w której wszystko przemawia przeciw Jego woli, a wierność tej woli (i to jest druga informacja, nad którą chcemy się dziś pochylić), jakby się już przeżyła.

Gdy wsłuchujemy się w przekaz medialny dzisiaj w Polsce, to można mieć wrażenie, że to co nowe jest ważniejsze niż to, co było do tej pory i to, co nowe ma większą wartość, niż to z czym mieliśmy do czynienia dotychczas. Wszyscy staramy się zapewnić sobie i swoim bliskim jak najlepszą przyszłość zwłaszcza ekonomiczną. Jest więc jakieś wychylenie do przodu połączone z potrzebą poświęcenia tego wszystkiego, co miałoby przeszkodzić w zaistnieniu owego lepszego „nowego”. Nowe jest z resztą oczekiwane, jest pożądane, ponieważ – jak wynika z przekazu medialnego – jest po prostu lepsze. Być może nie byłoby w tym oczekiwaniu na „nowe” niczego złego, gdyby nie fakt, że w imię tego „nowego” winniśmy odrzucić to, co „stare”. Zostawiamy za sobą dawne trujące technologie, by korzystać z nowych źródeł energii, ze źródeł odnawialnych, zgodnych z wymogami ekologii; zostawiamy za sobą stare stosunki pracy, przyzwyczajając się do nowych (ileż szkoleń musi człowiek przejść, by umieć się odnaleźć w nowej rzeczywistości), zostawiamy nawet tradycyjny sposób żywienia i spędzania wolnego czasu. Dziś trzeba zwracać większą uwagę na zawartość tłuszczu, ilość kalorii, witamin i kwasów nienasyconych. Trzeba nam spędzać wolny czas w ruchu, dbając o kondycję, odwiedzać parki wodne, kluby fitness. Trzeba zarzucić to, co dotychczasowe, by móc wejść w nurt prowadzący ku „nowemu”.

Wśród propozycji tego, co trzeba zostawić, jest też sugestia, by zrezygnować z rodziny, z małżeństwa rozumianego nawet już nie jako nierozerwalny związek, ale jako związek mężczyzny i kobiety. Należy też przyjąć zapłodnienie in vitro, aborcję, eutanazję, bo wszystkie te nowe propozycje są bardzo wartościowe. „Nowe” ma swoje wymagania i albo idziesz z nami ku temu „nowemu” (a media cały czas przekonują, że takich osób jest większość i że wybór taki jest wielką wartością), albo zostajesz z tym, co tradycyjne i sam się wykluczasz z nowego społeczeństwa, które już przecież wyłania się w krajach, które w Unii są od dawna. Możesz więc zostać w swoim zacofanym tradycyjnym świecie, a możesz też podjąć wyzwanie i iść ku nowemu. „Nowe” w takiej postaci, jak jest ono prezentowane, oznacza jednak rezygnację z wiary, z przyjaźni z Bogiem. Problem też w tym, że nikt do tej pory jakoś nie udowodnił, ani nie wykazał, że owo „nowe” jest lepsze niż dotychczasowe.

Punkt 4 Adhortacji mówi nam, że Bóg ma swoje plany odnośnie małżeństwa i rodziny na każdy czas, na każdą epokę. Plan ten małżeństwa i rodziny mają do zrealizowania także w dzisiejszych czasach. Trzy spostrzeżenia (nauki) winny płynąć dla nas z lektury tego fragmentu Adhortacji. Po pierwsze świadomość, że Bóg nas kocha i ma wobec nas plany, tak jak je miał wobec tylu innych pokoleń, małżeństw i rodzin, które były przed nami; po drugie, że w trudnych czasach człowiek pragnący zachować wierność Bogu doświadcza pokusy zaparcia się tej przyjaźni, boi się, że nie będzie na tyle odważny, żeby zachować wierność. Przez wszystkie prawie katechezy przewija się jeden wątek. Naszą siłą jest On, który udziela łaski i mocy swoim uczniom. Razem z Nim nie takie trudności możemy pokonać. Wreszcie trzecie pouczenie: trzeba zachować dystans wobec przekazu mediów, zachować zdrowy rozsądek i krytycznie oceniać treść tego przekazu i takiego krytycyzmu uczyć młode pokolenie. Nie wszystko, co proponowane musi być lepsze. To, że nowy sposób żywienia się może być lepszy dla naszego zdrowia w żaden sposób nie dowodzi, że porzucenie wartości, dzięki którym wzrastali nasi rodzice i dzięki którym człowiek może osiągnąć pełnię swego człowieczeństwa, jest czymś gorszym niż „nowe”.