Katecheza 13

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze!

Punkt kolejny omawianej Adhortacji Apostolskiej „Familiaris consortio” zwraca szczególną uwagę na rolę osobistej odpowiedzi na zaproszenie ze strony Chrystusa. „Historia nie jest po prostu procesem, który z konieczności prowadzi ku lepszemu, lecz jest wynikiem wolności, a raczej walki pomiędzy przeciwstawnymi wolnościami, czyli — według znanego określenia św. Augustyna — konfliktem między dwiema miłościami: miłością Boga, posuniętą aż do wzgardy sobą i miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga.” (FC 6). W okresie Bożego Narodzenia przeżywamy tajemnicę ukrytego przyjścia Boga na ten świat i Nowy Rok, które niosą ze sobą przesłanie odnowy: odnowy naszej wiary, naszego zaangażowania w nią, odcięcia się od tego, co było w przeszłości, w minionym roku, a czego moglibyśmy się wstydzić. Odnowa ta ma się jednak dokonać według pewnego „klucza”. Jest on nam, którzy nie widzimy jeszcze Boga twarzą w twarz, dany przez św. Jana Apostoła, który w swoim Pierwszym Liście zawarł takie słowa: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1J 4, 20).

Tak więc odnowienie wiary i miłości do Boga wymaga odnowienia relacji do bliźniego. Do którego bliźniego? Być może do żony, do brata lub siostry, może do dzieci, do kogoś z krewnych, z którymi może się gniewam, do moich kolegów z pracy, może do tych, którzy czegoś ode mnie oczekują, a ja bez wygórowanego wynagrodzenia nie chcę im tego udzielić. Różne są sytuacje w życiu i nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Każdy jednak z nas ludzi dorosłych (a takimi są wszyscy Rycerze) żyje w jakimś środowisku, wśród ludzi, gdzie na pewno nie wszystko się układa i gdzie można jeszcze wiele zrobić, by być świadkiem Nowonarodzonego. Ta odnowa ma też wielkie znaczenie dla nas samych, ponieważ nasz rozwój zwłaszcza duchowy zależy właśnie od naszej relacji do bliźniego, ale takiej relacji, w której świadczymy mu dobro nie ze względu na niego samego (lub na korzyść, niekoniecznie materialną, którą on nam przyniesie), ale ze względu na Boga, w Którego wierzymy i Którego miłujemy. W ten też sposób także realizujemy własne człowieczeństwo według recepty przypomnianej nam przez Sobór Watykański II w Konstytucji o Kościele w Świecie Współczesnym: „człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego” (KDK 24).

Jest to przesłanie, które po raz kolejny niesie ze sobą dla nas Boże Narodzenie. Ktoś może powiedzieć: „ładna teoria”, „ładnie powiedziane”. Rzecz w tym, że to jest jedyna recepta na życie prawdziwie chrześcijańskie w tym czasie i w tych miejscach, gdzie przyszło nam żyć. Nie należy więc podchodzić do tego zadania z dystansem, na zasadzie: próbowałem już wiele razy i wyszło jak wyszło. Każdego z nas stać na więcej. Trzeba jedynie pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza to świadomość, iż jesteśmy w drodze. Życie człowieka jest jak droga, a więc nie od razu osiąga się cel. W drodze nieustannie zbliżamy się do celu, a to, że jeszcze go nie osiągnęliśmy, nie może nas zniechęcać. Na pewno jest też wiele dobra, które dokonało się dzięki nam, a może nawet dzięki naszej przynależności do Rycerzy Kolumba. To trzeba widzieć i nie zrażać się wiedząc, iż podobne rozterki przeżywali wszyscy naśladowcy Chrystusa. Wystarczy przypomnieć odpowiedź, którą usłyszał św. Paweł: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12, 9). Tak więc zostaje nam „poszukiwanie” łaski – i z nią związana jest druga ważna rzecz, o której nalezy pamiętać. Przybliża ją nam rozmowa św. Jana Vianneya, proboszcza z Ars, który widywał wielokrotnie pewnego starszego człowieka z Ars, który przychodził do kościoła i u jego drziw klękał na dłuższą chwilę patrząc w stronę tabernaculum. Zafrapowany tym zjawiskiem proboszcz zapytał kiedyś owego mężczyznę, co takiego mówi Bogu w czasie tych wizyt. Mężczyzna ów odpowiedział: „Nic. Ja patrzę na Pana, a on na mnie.” Z tej obecności u Chrystusa czerpał on siłę do swego życia chrześcijańskiego, do miłowania, I nie tylko on, albowiem takie jest doświadczenie wszystkich świętych. Kiedy więc myślimy, gdzie szukać łaski, to ten mężczyzna z Ars, może być naszym przewodnikiem. Postawa go naśladująca byłaby także odpowiedzią na wyzwanie rzucane wierzącym przez świat wrogi Bogu, który to świat chce, byśmy nie mieli czasu na skupienie, byśmy nie mieli wolnego czasu dla Boga, by wszystko, nawet w te szczególne święta były w nieustannym pośpiechu, niemalże w galopie. Dlatego warto może zastanowić się w kontekście przeżywanego właśnie okresu Bożego Narodzenia, kiedy przychodzę do kościoła na Mszę św. i kiedy z niej wychodzę. Czy mam dla Boga chwilę czasu przed Mszą św. i po niej, albo czy mam go, by w ciągu tygodnia na chwilę wejść do kościoła, choćby do kruchty? Czy nie mógłbym tak, jak ów mężczyzna z Ars, być przewodnikiem do skarbca Bożej łaski, najpierw dla moich w domu, a potem także dla innych?