Katecheza 22

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze! 

Kontynuujemy nasze rozważania wokół punktu 11 Adhortacji Familiaris consortio. Jest on bowiem niezwykle bogaty w treść. Mówi o cielesności ludzkiej miłości (tj. żeby była ona ludzka musi się wyrażać poprzez ciało), małżeństwie jako o wzajemnym obdarowaniu, o przekazie ludzkiego życia. Pozwólcie więc najpierw na krótką refleksję o cielesnym wymiarze ludzkiej miłości oblubieńczej, bo o takiej jest mowa w przypadku małżeństwa.

Mężczyzna i kobieta, będący małżonkami wyrażają sobie miłość. To wyrażanie dokonuje się na sposób cielesny zarówno w ramach podejmowania codziennych obowiązków jak i poprzez akt małżeński. Akt małżeński jest szczególną formą wzajemnego oddania się małżonków, który nie tyle może, co powinien angażować całość ich jestestwa. Co to znaczy? To znaczy, że akt ten winien angażować całego człowieka, na wszystkich poziomach: duchowym, psychicznym i cielesnym, a więc także i zmysłowym. To jest nauka Kościoła i oznacza ona, że Kościół nie domaga się od małżonków, by byli oni skoncentrowani wyłącznie na zadaniach prokreacyjnych tego aktu, ani by miał on (prawie) wyłącznie wymiar duchowy, jakby odczucia z nim związane były czymś grzesznym. Jest prawdą, że odczucia te, nieraz bardzo intensywne, mogą sprawić, że małżonek (małżonkowie) będą się koncentrowali przede wszystkim lub wyłącznie na nich. Gdyby tak było, miłość małżeńska przestałaby mieć w pełni ludzki charakter. Akt małżeński może bowiem zatracić swój w pełni ludzki charakter nie tylko wtedy, gdy następuje deprecjacja jego wymiaru cielesnego, w tym zmysłowych odczuć, które stanowią integralną część wymiaru cielesnego (wymóg czego często błędnie zarzuca się Kościołowi) ale także, gdy ma miejsce nadmierne eksponowanie wymiaru zmysłowego kosztem wymiaru duchowego. W akcie małżeńskim winna mieć miejsce wewnętrzna harmonia i harmonia ta zakłada obecność wszystkich wymiarów ludzkiego jestestwa, ale w sposób uporządkowany. O przeżywaniu pięknej miłości oblubieńczej mówi m.in. Pismo Święte. Wystarczy otworzyć Pieśń nad pieśniami, do lektury której bardzo zachęcam.

Drugie zagadnienie, które zacznę ale nie skończę w tej katechezie dotyczy pełni miłości małżeńskiej. Pełnia ta ma bowiem kilka wymiarów. Po pierwsze do swego wzrostu potrzebuje czasu, następnie potrzebuje wyzwań, potrzebuje współpracy małżonków z łaską i ma także swój wyraz w akcie małżeńskim. Skoncentrujmy się najpierw na czasie jako istotnym czynniku dla miłości małżeńskiej.

Miłość małżeńska jest udziałem w miłości Boga. To oznacza, że małżonkowie nie decydują o najbardziej fundamentalnej strukturze tej miłości. Miłość małżeńska, jej najbardziej fundamentalny rys, nie jest dziełem człowieka. Człowiek jedynie partycypuje w czymś, czemu kształt nadaje Bóg. Innymi słowy: miłością małżeńską nie jest to, co tych dwoje chce, by nią było; jakiś własny projekt życiowy dwojga małżonków, który tylko dlatego, że jest on dziełem małżonków ma automatycznie nazywać się lub stawać się miłością małżeńską. Relacja małżonków staje się miłością małżeńską o tyle, o ile zawiera ona pewne istotne elementy, które dla tej formy miłości ustanowił Bóg. Warto być  może w tym miejscu powrócić do rozważania na temat prawdy rzeczy (por. katecheza z lipca-sierpnia 2012).

Jedną z cech miłości małżeńskiej (z resztą podobnie jak w przypadku innych form miłości) jest jej rozwój w czasie. Do tego, by mogła ona osiągnąć swą ludzką pełnię potrzeba czasu. W miłości małżeńskiej potrzebna jest także (o czym mówi Encyklika Pawła VI Humanae vitae) pewna wyłączność. Dlatego jedynym środowiskiem dla rozwoju TEJ miłości jest małżeństwo jako trwała i nierozerwalna wspólnota dwóch osób: męża i żony. Swej po ludzku najdoskonalszej formy miłość ta nie osiąga na początku drogi (na kobiercu ślubnym), lecz gdzieś u kresu tej wspólnej drogi, na której ma ona możliwość wzrostu. Do jej rozwoju potrzebny jest czas , ale także potrzebny jest odpowiedni klimat, który może być zagwarantowany tylko poprzez nierozerwalność węzła małżeńskiego. W Bożym zamyśle odnośnie małżeństwa nie ma elementów zbędnych albo wymogów stawianych małżonkom po to, by im jedynie utrudnić życie. Istnieją pewne wymogi, bo one są warunkami bez których nie może wzrastać miłość małżonków, a wzrost ten jest konieczny ze względu na coraz to nowsze wyzwania, którym małżonkowie muszą sprostać dla dobra ich wzajemnej miłości i członków rodziny, którą założyli.

Podsumowując: w Bożym planie odnośnie małżonków centralne miejsce odgrywa ich miłość. Miłością nie jest to, co ludzie nieraz chcieliby nią nazwać; nie jest nią także to, co mainstreamowe media chciałyby nam dziś zasugerować. Fundamentalny kształt tej miłości nadaje Bóg, a małżonkowie są wezwani, by w tej miłości uczestniczyć i jej elementy we własnym życiu realizować.