Mowa pogrzebowa wygłoszona na cześć byłego Najwyższego Rycerza Virgila Dechanta

Mowa pogrzebowa wygłoszona na cześć byłego Najwyższego Rycerza Virgila Dechanta
przez Najwyższego Rycerza Carla A. Andersona

Kościół pw. Narodzenia Pańskiego, Leewood w stanie Kansas

 

Za najlepszy hołd dla Virgila Dechanta mogą posłużyć słowa zapisane w 25 rozdziale Ewangelii św. Mateusza: „Dobrze, sługo dobry i wierny”.

W taki sposób na zawsze zapamiętam Virgila.

Dobry, wierny katolicki mężczyzna, mąż i ojciec, który dotknął życia milionów ludzi. Człowiek, który ciężką pracą i przykładem pomógł pokazać milionom światło wiary.

Wielu z nas przez lata poznało różnych wielkich ludzi. Ale Virgil wyróżniał się: łączył w sobie zdolność i wizję przewodnictwa inspirowanego troską o ludzi zupełnie zapomnianych.

Dla Virgila miłość do Boga i bliźniego nie była czymś abstrakcyjnym. Była regułą, według której konkretnie żył każdego dnia.

Trudno jest streścić dziewięćdziesiąt lat życia w ciągu zaledwie kilku minut. Jest jeszcze trudniej, kiedy te dziewięć dekad przeżył Virgil Dechant.

Jego dokonania były świadectwem życia przeżytego w sposób wierny – wielkim pomnożeniem talentów, które otrzymał od Boga, a także tym, co mamy na myśli, mówiąc o „wierze przez uczynki”.

Chciałbym skupić się na zaledwie kilku aspektach jego dziedzictwa.

Virgil uczynił wiele rzeczy dla Zakonu – rozwinął go członkowsko i pod kątem działalności, czyniąc z niego kluczowego współpracownika Watykanu przy największych projektach renowacyjnych, jakie tam prowadzono.

Ale myślę, że jego najtrwalszym – i najbardziej ujmującym – dziedzictwem wobec Zakonu jest jego sukces – nie jako przedsiębiorcy, lecz jako katolickiego mężczyzny, który intuicyjnie rozumiał, co jest niezbędne, by podtrzymać to wspaniałe braterstwo katolickich mężczyzn, jakim są Rycerze Kolumba.

Pierwszą z tych rzeczy była jego pobożność maryjna – modlitewne przybliżenie jej wizerunku milionom ludzi poprzez nasz program peregrynacji ikony, wprowadzenie jej różańca do ceremonii Zakonu i wręczenie każdemu nowemu członkowi różaniec Rycerzy Kolumba.

„Maryja (…) ze swoimi Rycerzami (…). Jakich zwycięstw nie możemy osiągnąć?”. Słowa te zainspirowały pokolenie Rycerzy, szczególnie tych, którzy zaangażowali się w obronę świętości życia nienarodzonego.

Po drugie, Virgil zawsze pamiętał okres studiów na Papieskim Kolegium Josephinum. Czas spędzony w tym miejscu obdarzył go szczególnym poważaniem i szacunkiem dla kapłaństwa. Jego świeckiego przywództwa realizowanego w Kościele i jego sakramentalnej pobożności nic nie oddaje bardziej szczerze niż fraza: „W solidarności z naszymi kapłanami”.

Trzecim elementem była zmiana, której dziś nie doceniamy, ale w jego czasach była ona dość rewolucyjna – to jego praca nad przekształceniem Rycerzy Kolumba z organizacji męskiej skupionej na sprawach wewnętrznych w taką, która coraz silniej skupiała się na umacnianiu katolickich małżeństw i życia rodzinnego. Był bardzo dumny ze zmian, które wprowadził, aby włączyć nasze żony w tak wiele rycerskich działań.

Virgil rozumiał głęboki sens prawdy, że żaden Rycerz – ani w średniowieczu ani współcześnie – bez wiernej kobiety u boku nie będzie tym, kim może być.

Dlatego kiedy byłem pytany o możliwość członkostwa kobiet w organizacji Rycerzy Kolumba, często chciałem odpowiedzieć: „Czy mógłbyś spojrzeć na Virgila i Ann? Czy nie widzisz, że poproszenie jej o to, by do nas dołączyła, byłoby wręcz krokiem wstecz?”.

Taki był przykład Virgila i Ann, którzy razem zmienili kierunek, w jakim zdążali Rycerze Kolumba.

Virgilowi – tak jak przed nim ks. McGivney’owi – chodziło tylko o rodzinę. Głęboko troszczył się o własną rodzinę, o rodzinę Rycerzy Kolumba, o rodzinę katolicką i całego rodzaju ludzkiego.

Jest wiele organizacyjnych osiągnięć, które napawały Virgila słuszną dumą. Ale dzisiaj, w tej godzinie i w tym miejscu, stosujemy inną miarę. Miarę nie ograniczoną czasem ani przestrzenią.

Stosujemy miarę św. Pawła.

Czy wystąpił w dobrych zawodach?

Czy bieg ukończył?

Czy wiary ustrzegł?

W Virgilu widzieliśmy człowieka odwagi broniącego tych, którzy nie mają opiekuna. Widzieliśmy człowieka współczucia wobec ubogich i cierpiących oraz człowieka, wiernego tym, którym swoją wierność obiecał lub których powierzono jego opiece.

W ten oto sposób i poprzez wiele innych działań, Virgil udoskonalił wzór, do którego każdy katolicki mężczyzna może aspirować – wzór, który dziś jaśnieje z pełną mocą i który będzie jaśniał jeszcze przez wiele lat.

Dziś modlimy się o to, by Virgil był jednym z tych, o których mówił prorok Daniel. Modlimy się, aby świecił „jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12,3).

Virgil spoczywa dziś w Kansas, które tak umiłował.

Ale nie bierzcie nam za złe, jeśli przez chwilę pomyślimy o Virgilu jako o tym, który cieszy się już z powrotu do domu, witany przez przyjaciół, którzy go poprzedzili, takich jak hrabia Enrico Galeazzi, kard. John O’Connor, Matka Teresa, Jan Paweł II i miliony innych, których nie poznał, ale których życie dzięki niemu stało się lepsze.

O Panie, obdarz Virgila – który zrobił tak wiele dla tak wielu – wiecznym spoczynkiem w Tobie.

Carl Anderson
Najwyższy Rycerz

 

Jego Świątobliwość papież Franciszek ze smutkiem przyjął informację o śmierci Virgila C. Dechanta i składa płynące prosto z serca kondolencje Pani Ann Dechant i całej rodzinie Państwa Dechantów. Ojciec Święty z głębokim uznaniem wspomina jego wieloletnie roztropne przywództwo i przewodnictwo Rycerzom Kolumba, a także niezachwianą wierność zasadom, które zainspirowały powstanie Zakonu. Równie ciepło myśli o szczodrej służbie Pana Dechanta na rzecz misji Stolicy Apostolskiej oraz o jego przykładzie oddania wierze, życiu rodzinnemu i braterstwu. Polecając duszę Pana Dechanta miłosiernej miłości Chrystusa, naszego Odkupiciela, Jego Świątobliwość zapewnia wszystkich zgromadzonych na nabożeństwie pogrzebowym o jego zjednoczeniu w modlitwie i serdecznie udziela swojego Apostolskiego Błogosławieństwa jako przyrzeczenie pokoju i pociechy w Panu.

kard. Pietro Parolin
Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej