Katecheza 19

 
Ks. dr hab. Tomasz Kraj R.M.
Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce

Drodzy Bracia Rycerze! 

W dalszym ciągu mając przed oczyma 9. punkt Adhortacji Familiaris consortio odnajdujemy w niej słowa mówiące o nawróceniu, nad którymi pochylaliśmy się już ostatnio: „Rozwija się w ten sposób proces dynamiczny, przebiegający powoli przez stopniowe włączanie darów Bożych i wymagań Jego ostatecznej i najdoskonalszej Miłości w całe życie osobiste i społeczne człowieka.” Dziś w tej katechezie na okres wakacyjny pragnę w kontekście nawrócenia skupić się na roli księży w naszym życiu.

Co pewien czas spotykamy się w mediach ze zmasowanym atakiem na księży. Czasem uderzenie wydaje się nie odnosić właściwego skutku, ponieważ albo jest karykaturalnie przerysowane, albo odbiorcy są już znużeni ciągle powtarzającymi się napastliwymi treściami. Tak więc, gdy są one zbyt napastliwe i zbyt „jadowite” nie spełniają swojego celu. Obok nich podejmowane są dyskusje, które są starannie przygotowane i opierają się one na pozornie rzetelnym podejściu.

Jednym z takich zarzutów, które często się pojawiają, jest wytykanie księżom, że ich pracy w żaden sposób nie można porównać z ciężką pracą ojców rodzin i że z tego powodu nie znają oni życia. Nie znając zaś życia codziennego formułują wskazania dla tegoż życia, które mijają się z rzeczywistością. Gdyby poszli do fabryki, do zakładu pracy, znosili trudy jak inni, to może by jakoś uwiarygodnili swoje nauczanie.

Był taki eksperyment we Francji w latach 40. i 50. ubiegłego stulecia, że część księży poszła do fabryk, by tam oddziaływać na zlaicyzowanych francuskich robotników. Eksperyment się nie powiódł. Ludzie szukający Boga chcieli, by księża pozostali w kościołach. Opowiadał mi mój znajomy, nieżyjący już ksiądz Alan Fudge a jednego z londyńskich kościołów, że i on stanął wobec takiego dylematu: czy iść do pracy, by lepiej poznać warunki pracy ludzi, których ma w kościele i by „uwiarygodnić” siebie i swoje nauczanie? Z pomocą w tej rozterce przyszli mu ci właśnie ludzie, których miał w kościele. Powiedzieli mu: „Księże, niech ksiądz nie idzie pracować. Nas stać na utrzymanie Księdza. My potrzebujemy człowieka, który zna Boga, jest blisko Niego, ma czas na czytanie Pisma św. i komentarzy do niego, bo my niejednokrotnie nie mamy na to czasu a chcemy, by nam ktoś to objaśnił i nas do Boga poprowadził.” Dlatego ks. Alan zrezygnował z pracy takiej jaką wykonywali jego świeccy parafianie. On nie miał być jak jeden z nich, on miał być ich przewodnikiem do Boga i był, a oni słuchali jego kazań, jego wyjaśnień, komentarzy do odczytywanych na Mszy św. fragmentów Pisma św. i się nawracali.

Inny ksiądz powiedział mi kiedyś tak: gdyby ludzie się zastanowili i pomyśleli, ile dla Polski zrobili i robią nadal księża przez swoją modlitwę, swoje nauczanie, pracę wychowawczą, uczenie kultury, gdzie każdy ma możliwość wzięcia w tym udziału, a nie tylko elity, to może by się zmieniło trochę nastawienie do tych zapracowanych i dobrych ludzi.

Ktoś może powiedzieć, że to są głosy księży a nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie. Owszem, ale ze względu na pewien ekskluzywizm tej posługi, nikt jej lepiej nie zna niż oni sami. Można spotkać i gorszące sytuacje, ale one są wyjątkami i nie wolno ich uogólniać w sposób niezwykle krzywdzący. I nawet jeśli czynią to inni ludzie, Rycerzowi Kolumba nigdy nie wolno do nich dołączyć!

Dlaczego sam będąc księdzem mówię o księżach. Mówię o tym w kontekście 9. punktu omawianej Adhortacji, ponieważ punkt ten mówi o nawróceniu; o tym, że jest to proces, że ten proces jest mozolny, że ma on swój przebieg – innymi słowy, że jest to coś trudnego i potrzebny jest specjalista, który może mnie przez ten proces przeprowadzić. Tym specjalistą dla nas jest ksiądz. Dlatego jest on bardzo ważny, bo od niego też w dużej mierze zależy moje nawrócenie. Jeśli potrzebuję nauczyciela, instruktora, który wskazuje coś, co decyduje o głębi mojego życia, to nie mogę go lekceważyć, nie mogę go sobie zohydzać, bo wtedy nie będę go słuchał, nie będę miał do niego zaufania, a wszystko to z wielką szkodą dla mnie samego, dla rozwoju mojego życia chrześcijańskiego.

Wiedzą o tym nasi wrogowie. Jeśli więc przychodzi uderzenie, najpierw uderzają oni w księży. Z tym mamy w Polsce do czynienia na codzień. Jest rzeczą ważną, by mieć tego świadomość. Może w czasie urlopu, gdy będę odwiedzał jakieś sanktuarium, może jakiś zaniedbany kościół za granicą, to stanie mi przed oczyma mój proboszcz i nasz zadbany dzięki niemu kościół parafialny. Może będę gdzieś dłużej w innych krajach i nie będę mógł spotkać księdza w konfesjonale, a u nas on zawsze jest. Pomyślmy trochę o roli księży w naszej polskiej rzeczywistości, w naszym polskim Kościele, pomyślmy może z pewną wdzięcznością …